Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej

23.06.2009
wtorek

Kobiety w parlamencie

23 czerwca 2009, wtorek,

Grzegorz Napieralski ogłosił, że SLD rozpoczyna prace, aby urzeczywistnić postulaty Kongresu Kobiet. Chodzi o  ustanowienie Rzecznik Praw Kobiet oraz wprowadzenie parytetu płci w wyborach do Sejmu, Senatu  i samorządu. Zapowiedź Napieralskiego ucieszyła żonę byłego prezydenta Jolantę Kwaśniewską. „Ze wszystkimi chcemy współpracować, to jest kongres ponad podziałami i potrzebne są wszystkie głosy, które pomogą w załatwieniu naszych postulatów. Napisane na papierze wyglądają bardzo pięknie, tylko nic nie posuwają do przodu” – powiedziała prezydentowa. Kobiety, które spotkały się na warszawskim kongresie same chcą zadbać o swoje sprawy i zebrać 100 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem o parytetach.

Prześledziłam sytuację liczebnośći kobiet w trwającej kadencji parlamentu. Jak wiele ich jest i ile znaczą  przy Wiejskiej? Zastrzegam, że poniższe wyniki odnoszą się do sytuacji sprzed wyborów do parlamentu Europejskiego. Wiadomo, że z Sejmu do Brukseli wyjedzie 5 posłanek (z PO: Jolanta Hibner, Danuta Jazłowiecka, Joanna Skrzydlewska, Elżbieta Łukaciejewska, oraz z SLD Joanna Senyszyn). W dziesięciu przypadkach dojdzie do wymiany w ramach tej samej płci, w dwóch panie zastąpią panów i w dwóch na odwrót, miejsce Jolany Hibner zajmie Leszek Jastrzębski, a w dwóch przypadkach sprawa dobiero się rozstrzygnie. Na razie panie straciły jeden głos w Sejmie.

Z 460 posłów tylko 94 to kobiety. Jak widać poniżej na początku kadencji (kiedy istniał jeszcze klub Lewica i Demokraci) i teraz również kobiety największa reprezentację mają w Platformie Obywatelskiej.

 

 W liczbach te dane wyglądają następująco:

Lista

Kobiety

Mężczyźni

Razem

LiD

11

42

53

MN

0

1

1

PiS

34

132

166

PO

48

161

209

PSL

1

30

31

Łącznie

94

366

460

 

 

 

 

 

 

 

 

Biorąc pod uwagę wszystkie kadencje po 1989 roku, to reprezentacja kobiet przy Wiejskiej największa jest teraz i na identycznym poziomie co po wyborach w 2005 roku. Udział kobiet w polityce zwiększył się po wyborach w 2001 r., gdy Przedwyborcza Koalicja Kobiet zorganizowała kampanię promującą panie. Wtedy trzy partie SLD, UW i UP zagwarantowały kobietom 30 proc. na swoich listach wyborczych. Zdecydowanie mniejszą reprezentację płeć piękna ma w Senacie. W trwającej teraz VII kadencji Senatu na 100 mamy tylko 8 pań senatorek, najwięcej, bo aż 23 zasiadało w V kadencji.

Mimo znakomitego wykształcenia kobiety rzadko pełnią wysokie funkcje w strukturach Sejmu – nigdy jeszcze żadna nie była marszałkiem Sejmu. W Senacie tylko raz – Alicja Grześkowiak. W zeszłym tygodniu Ewa Kierzkowska z PSL dołączyła do małego grona kobiet wicemarszałków – które, prowadziły obrady Sejmu. Po 1989 były to: w X kadencji Olga Krzyżanowska (UD) i Teresa Dobielińska-Eliszewska (SD), a w poprzedniej, czyli V – Genowefa Wiśniowska z Samoobrony. Kobiety są przewodniczącymi tylko dwóch z 25 komisji sejmowych. To Iwona Śledzińska – Katarasińska (komisja kultury i środków przekazu) i Elżbieta Jakubiak (komisja sportu). Na naszym politycznym podwórku kobiety często są traktowane instrumentalnie. Przypomina mi się sztuczne eksponowanie trzech Pań przy okazji zmiany wizerunku PiS. Miały ocieplać odbiór partii Jarosława Kaczyńskiego i pokazać jak bardzo jest prokobieca. Ale dziwi mnie, że same kobiety są tak słabo zorganizowane w Sejmie. Właściwie nie działa parlamentarna grupa kobiet. Panie spotkały się w tej kadencji zaledwie sześć razy, z czego większość czasu  omawiały sprawy organizacyjne. Nie bardzo umiały się dogadać w podstawowych kwestiach i część z nich pod przewodnictwem Iwony Guzowskiej odeszła i założyła parlamentarna grupę uśmiechu.

Jeśli chodzi o wyborczy parytet dla kobiet, to poczekajmy na pierwsze projekty ustawy. Można zastanawiać się czy rozwiązanie  proponowane przez Kongres Kobiet nie jest dla nich samych uwłaczające, bo miejsce na liście gwarantowałaby płeć, a nie kompetencje. Z drugiej strony pewnie jest wiele świetnych specjalistek, które nie mogą  dostać się do parlamentu, bo nie dostają odpowiedniego miejsca, bo są kobietami…

 

**********
Dziękuję za wszystkie komentarze. Obiecuję, że długo Richard Henry Czarnecki nie zagości na tym blogu 🙂

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. Witam,

    Warto rozwinąć ten „genialny” pomysł. Dlaczego tylko kryterium płci ? A co z orientacją seksualną ? Dodajmy do tego wykształcenie, pochodzenie społeczne i uprawiany zawód. Dopiero wtedy będziemy mieć komplet (ny) idiotyzm.

  2. Mam nadzieję, że w ramach wprowadzania parytetów, 50% miejsc na listach wyborczych zostanie zarezerwowana dla osób z IQ poniżej 100 punktów 😉

    A tak na serio, to też wydawało mi się, że w polskiej polityce jest zbyt mało kobiet, więc przez ostatnie 12 lat oddawałem swój głos wyłącznie na nie. Już tego nie robię… W moim przypadku każdy, bez wyjątku, głos oddany na kobietę został zmarnowany. Szczytowym nieporozumieniem była posłanka poprzedniej kadencji, która zasłynęła głównie z tego, że brała udział w „Aferze mostowej” i założyła największe parlamentarne koło… „Przyjaciół gór i nart”. Oczywiście takie „przygody z demokracją” mogłem przeżyć również głosując na mężczyzn 🙂 Generalnie odnoszę wrażenie, że procentowy udział kobiet jest najmniejszym problemem naszej polityki (problemem zastępczym? sztucznym? tworzonym pod kątem pompowania notowań SLD?). Póki co marzą mi się posłowie, którzy byliby w stanie napisać ustawę bez błędów dostrzegalnych nawet dla kiepskiego studenta pierwszego roku prawa…

  3. Kompetencje i tylko kompetencje. Dane statystyczne można interpretować w zależności od potrzeb. Wszelkie kryteria związane z płcią, orientacją, pochodzeniem i zawodem prowadza do tego co trafnie określił Tichy62.
    Jeżeli kobiety są tak dobrze wykształcone i jest ich w populacji Polaków więcej – tak mówią statystyki, to dlaczego nie głosują na siebie. Przecież to jest najprostszy i najskuteczniejszy sposób na zwiększenie swojego udziału w Sejmie, Senacie, a w konsekwencji w bardzo wielu instytucjach RP.

    Wszelkie deklaracje, kongresy, apele, których celem jest zwiększenie ilości kobiet w wymienianych wcześniej instytucjach pozostają nic nie znaczacymi frazesami.

    Kobiety mają zagwarantowane w konstytucji takie same prawa jak mężczyźni i najwyższy czas żeby z tego korzystały. Pierwszym krokiem jest głosowanie i bez tego kroku nie zrobią nic. Jeżeli nie chcą z tego korzystać to statystki o lepszym wykształceniu pozostaną tylko statystykami, które mogą sobie poczytać i mieć za złe, że są nie doceniane, a nawet dyskryminowane.

css.php