Posłowie z Komisji Przyjazne Państwo nie zgodzili się na obowiązkowe objęcie monitoringiem punktów sprzedaży alkoholu. Za takim rozwiązaniem lobbowała Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Nie udało im się przekonać posłów, że monitoring pomoże w ograniczeniu dostępu do alkoholu nieletnim. Z badań przeprowadzonych przez PARPA wynika, że dzieci przyznają, iż dostęp do alkoholu jest dla nich łatwy, a dla niektórych nawet bardzo łatwy.
Zdaniem zaproszonych na komisję ekspertów obecność kamer pomogłaby sprzedawcom w odmowie sprzedaży alkoholu nieletnim. Zaproponowali, aby zakup sprzętu refundowały gminy do kwoty 650 zł. Idea słuszna, ale szczerze wątpię aby obecność kamer na tyle przestraszyła nieuczciwych sprzedawców, aby przestali sprzedawać alkohol nieletnim. Posłowie z „Przyjaznego Państwa” słusznie uznali, że taki projekt nie spełnia kryteriów ułatwiających życie obywatelom. Twierdzą, że przepis uderzyłby w drobnych sklepikarzy, bo koszt zamontowania systemu monitorującego zdecydowanie przewyższałby refundowane przez gminę 650 zł.
W dyskusji nie brał udziału Janusz Palikot, który niedawno powrócił na stanowisko szefa swojej komisji. Uznał, że jako przedsiębiorca związany z branżą alkoholową nie powinien zabierać głosu na ten temat. I słusznie.
6 listopada o godz. 21:11
No dobrze, takie widze rozwiazanie, znacznie tansze z tym monitorowaniem.
Znam jednego szczeniaka, nazywa sie Bobik, ktorego moge namowic, zeby chodzil po sklepach i usilowal kupowac alkohol. I za kazda nabyta flache niechaj mu gmina placi 650 zl, po otrzymaniu stosownego raportu.
W ten sposob gminy nie beda musialy marnowac zadnej kasy na uczciwych sprzedawcow, tylko na tych co sprzedaja wodke szczeniakom.
A my z Bobikiem jakos sie podzielimy i wszyscy beda zadwoleni. Nabyta zas wodke mozemy zatrzymac zeby gmin nie rozpijac jeszcze bardziej niz juz sa rozpite.
Bo nie wystarczy rzucic pomysl, trzeba jeszcze rozumnie go wprowadzic w zycie.
Dam Pani taki przyklad. Slyszala Pani o takim malarzu amerykanskim, ktory nazywal sie Jackson Pollock? Bardzo to byl trunkowy artysta, zawsze na gazie, nawet zywot zakonczyl przed czasem, bo zona wyjechala na urlop, a on poszedl do baru, a potem wsiadkl za kierownice, no i fatalnie sie to skonczylo.
Otoz tem Pollock spotkal sie kiedys z Polakiem i reszta – jak pisal kiedys Moj Przyjaciel Pies Bobik – is history:
Gdy Jackson Pollock swe demony
zapijał mysią wódką
spotkał Polaka, co też w barze
zbajnajcił się leciutko.
Zaprosił go do swej pracowni,
gdzie Polak, zdumion srodze,
zobaczył, że nie wiszą płótna,
lecz leżą na podłodze.
Na męki twórcze wkrótce zeszło,
niemocy dziwnej cykle,
uznania brak, w kieszeni pustki
i takie tam jak zwykle.
Wysłuchał Polak tej tyrady
Pollocka było żal mu,
(bo męka twórcza, wie to każdy,
jest gorsza od napalmu)
i radę znalazł dla miłego
kompana od kielicha
mówiąc: “demony gdy w grę wchodzą,
to zawsze, bracie, kicha.
Choćbyś był drwalem, ściął tarczową
piłą ile się da pni,
od nich się odciąć nie tak łatwo…
Ty lepiej sobie chlapnij!”
Tu spojrzał Pollock na Polaka,
(co whisky już podsunął),
złapał zielonej puszkę farby
i ją na płótno lunął.
Potem czerwieni oraz żółci
dołożył bez żenady
(choć Polak na to marnotrawstwo
się dziwnie zrobił blady),
poleciał ugrem, potem ochrą,
fioletem i błękitem
wykapał resztki, golnął whisky
i krzyknął: znakomite!
Ułańskiej ten fantazji wykwit
przyniesie mi dolary,
it was a very good idea,
dziękuję ci, mój stary!
Co było dalej, wszyscy wiedzą –
do dziś w encyklopedii
Pollocka znajdziesz, a Polaka
jak gdyby diabli zjedli.
Rozsądny wniosek z tej historii
mój sztambuch będzie zdobić,
że coś wymyślić nie wystarczy,
To trzeba jeszcze zrobić!
7 listopada o godz. 1:03
Depresyjne są te pomysły PARPA(PARPy?) – nic tylko się urżnąć. Ta agencja zresztą zawsze była „nawiedzona”. Pamiętam, jak przed kilku laty na jakiejś konferencji jej przedstawiciel poinformował zebranych, że koszt leczenia jednego sztajmesa w publicznej służbie zdrowia wynosi 60 tyś złotych. Myślałem, że pod stolik wpadnę z wrażenia. Sprawdziłem w gazecie oferty z wolnego rynku – odtrucie w domu delikwenta 300 zł, wszywka (wtedy jeszcze było wolno ) 300 złotych, wizyta u psychiatry po receptę 50 złotych miesięcznie, leki obniżające napięcie lub poprawiające wychwyt serotoniny 100 złotych miesięcznie. Myślenie co z sobą począć za darmo. Koszty stałe ponoszone z własnej kieszeni przez człowieka któremu picie ciąży – lekarz i leki to 150 złotych miesięcznie. Za kwotę wyliczoną przez PARPA można sobie przez 33 lata radzić z nałogiem.
No ale pocieszające jest to, że po raz pierwszy od wielu tygodni posłowie postanowili zrezygnować z kolejnej propozycji inwigilacji swojego elektoratu. O jedno nagranie filmowe do państwowej kolekcji archiwalnej mniej.
Pozdrawiam
21 grudnia o godz. 1:34
niedługo kamer jak w Londynie będzie? nie raczej nie gminy zadłużone po uszy, masa ważniejszych potrzeb niż zakup kamer ….