W ostatni poniedziałek Radosław Sikorski zawitał w Brukseli. Przybył do Parlamentu Europejskiego, nie jako szef polskiej dyplomacji, ale członek Platformy Obywatelskiej. Na spotkanie zaprosił bowiem tylko członków PO i ich asystentów, których przekonywał do oddania na siebie głosu w prawyborach. Większość naszych eurodeputowanych z PO popiera Bronisława Komorowskiego. Mało prawdopodobne, aby jeden lot do Brukseli przekonał ich do Sikorskiego. Europosłanki już dwa tygodnie temu zadeklarowały, że tylko Marszałek i nikt inny.
Nasi europejscy deputowani, których wysłały do Brukseli SLD, PSL i PiS, mają żal do Sikorskiego, że będąc w PE nie znalazł czasu, aby się z nimi spotkać. Tematów do omówienia z naszą eurodelegacją jest wiele. Jak choćby sprawa powołania unijnej dyplomacji, w której jak wiadomo możemy liczyć co najwyżej na dwa-trzy stanowiska ambasadorów Unii oraz kilka stanowisk dyrektorów średniego szczebla. I tak, chyba można wizytę Sikorskiego w Brukseli, z politycznego punktu widzenia, uznać za straconą.
Prawybory zakończą się planowo już jutro. Oficjalne wyniki poznamy w sobotę po posiedzeniu Rady Krajowej PO. Do tej pory zagłosowała jedna trzecia z 46-tysięcznej armii Tuska. Ale biorąc pod uwagę, że większość Polaków robi wszystko na ostatnią chwilę, to frekwencja powinna skoczyć mocno do góry, ale raczej nie z korzyścią dla Sikorskiego.
24 marca o godz. 20:31
To dobrze czy źle? A może to nie ma znaczenia?
24 marca o godz. 21:43
A Komorowski co robi? Siedzi w gabinecie i przyjmuje poslanki, takie same kuchty jak jego zona.
Oj, bedziemy mieli znowu prezydenta katolika, konserwatyste z gruba gospodynia.
24 marca o godz. 23:52
Ani dobrze ani źle ale znaczenie ma ogromne.
25 marca o godz. 0:14
Nie przeceniałbym tego znaczenia
25 marca o godz. 17:34
Pardon, zły link – polecam lekturę
http://2009.salon24.pl/165619,nowa-polska-gwiazda-w-ue