Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej

9.04.2010
piątek

Zamrażarka w kuchni legislacyjnej

9 kwietnia 2010, piątek,

Pod adresem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego padają zarzuty, że przetrzymuje projekty ważnych ustaw, zwłaszcza te zgłoszone przez opozycję. Jeszcze w lutym w szufladzie marszałka leżało 85 projektów ustaw, które nie miały nadanych numerów sejmowych druków, czyli formalnie nie istniały. Najwięcej, bo aż 24, były to projekty posłów Prawa i Sprawiedliwości, 16 przesłanych przez Platformę Obywatelską, 7 z klubu Lewicy i 3 z PSL. Wśród oczekujących były też 4 projekty obywatelskie i 9 pochodzących z komisji Przyjazne Państwo. Marszałek ostatnio zmobilizował siły i odchudził swoje szuflady. Dziś na nadanie numerów druków czeka 43 projekty ustaw.

Regulamin Sejmu pozwala marszałkowi trzymać projekty tzw. „w zamrażarce” – czyli bez nadawania im biegu – do czterech miesięcy lub dłużej, gdy wnioskodawcy nie zastosują się do szeregu wymogów formalnych, które powinien spełniać projekt lub gdy projekty wymagają opinii ekspertów.

I tak dziś:
6 projektów skierowano do opinii Biura Legislacyjnego i Biura Analiz Sejmowych;
8 projektów skierowano do konsultacji;
4 projekty skierowano do opinii Komisji Ustawodawczej;
23 projekty wymagały wystąpienia do Wnioskodawców z prośbami o uzupełnienie braków   formalnych projektów (zazwyczaj niekompletne było uzasadnienie do projektu) oraz o odniesienie się do opinii prawnych – w chwili obecnej brak jest odpowiedzi,
2 projekty gotowe – czekają na wystąpienia klubu o włączenie do porządku

Wiele hałasu było ostatnio wokół projektu Joanny Kluzik-Rostkowskiej (PiS) o tworzeniu ram prawnych dla innych niż tradycyjne przedszkola form opieki nad dziećmi do piątego roku życia. Trafił on do laski marszałkowskiej w sierpniu 2008 r. i do dziś nie ma nadanego numeru druku sejmowego. Dlaczego? Bo – jak stwierdzili eksperci z Biura Analiz Sejmowych – projekt nie spełnia wymogów merytorycznych. Nie określa na przykład, z jakiego źródła miałyby być finansowane tzw. mikroprzedszkola i kto byłby uprawniony do korzystania z nich. Joanna Kluzik-Rostkowska 5 grudnia 2008 r. dostała pismo z prośbą o odniesienie się do uwag. Do dziś nie zajęła stanowiska.

W kolejce czeka też projekt  Projekt klubu Lewica – ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty. Wpłynął 7 maja 2008 r. Dwa tygodnie później Marszałek zwrócił się do przedstawiciela wnioskodawców o uzupełnienie uzasadnienia. Odpowiedź do dziś nie dotarła.

W „zamrażarce” jest również ustawa Janusza Palikota o obowiązkowym publikowaniu informacji o zdrowiu prezydenta i premiera. Na lepsze czasy czekają też projekty ustaw o in vitro, które zostały odesłane do poprawek. Jarosław Gowin autor jednego z projektów, twierdzi, że marszałek gra na czas i testuje jego cierpliwość. Zapewnia, że odniósł się do pierwszych uwag i do kolejnych już nie zamierza.

Marszałek mówi, że opozycja myli zamrażarkę z legislacyjna kuchnią. Ale swoją drogą wymogów formalnych jest tak wiele, że każdy projekt, jeśli tylko zależy na tym koalicji, może miesiącami przeleżeć w szufladzie. W poprzedniej kadencji Sejmu do marszałków PiS Marka Jurka i Ludwika Dorna trafiło siedemset projektów. Uchwalenia doczekało się blisko czterysta. Sporą częścią wcześniej rozwiązany Sejm w ogóle się nie zajął, bo pozostały marszałkowskiej szufladzie.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 8

Dodaj komentarz »
  1. „…wymogów formalnych jest tak wiele, że każdy projekt, jeśli tylko zależy na tym KOALICJI, może miesiącami przeleżeć w szufladzie.” – pisze Anna Dąbrowska.

    Ale to bardzo jednostronne (jak na dziennikarkę, bo całkiem zrozumiałe u polityka) tłumaczenie.

    Bo przecież:

    …wymogów formalnych jest tak wiele, że każdy projekt, jeśli tylko zależy na tym OPOZYCJI, może miesiącami przeleżeć w szufladzie.

    A opozycji może bardzo zależeć, aby jej projekty leżały w szufladzie, bo to zwalnia od, np., OKREŚLENIA ŹRÓDEŁ FINANSOWANIA (politycznie bardzo niewygodne: żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać), a jednocześnie pozwala zalewać urząd marszałkowski tonami „projektów” ustaw i przedstawiać się jako zakneblowany i skrępowany dobroczyńca narodu. Co też opozycja skrzętnie wykorzystuje (bo chyba nie przypuszcza Pani, że ma dobrą wolę autorka projektu ustawy, obiecującej „coś za nic” i przez prawie półtora roku nieustosunkowująca się do wymogu wyjaśnienia społeczeństwu „kto za to coś zapłaci”?)

  2. Wydaje mi się, że przy jakości stanowionego przez Sejm prawa im mniej ustaw tym lepiej.
    Projekty ustaw opozycji często są demagogiczne i ich jedynym celem jest pokazanie społeczeństwu, że opozycja chce dać (cokolwiek) a zła władza się temu sprzeciwia.
    Stad to nieuzupełnianie wniosków, bo uzasadnienie ich często nie jest możliwe po prostu.
    Ciekawe, że SLD ani PiS jak byli u władzy to swoich fantastycznych pomysłów nie uchwalali.Teraz misję poczuli jak są w opozycji.
    Są dwa sposoby na nieuchwalenie ustawy którą rządzący uważają za szkodliwą lub niepotrzebną.
    Jeden to odrzucić ją w głosowaniu na czym zależy opozycji.
    Drugi to nie głosować na czym zależy rządzącym.
    To koalicja rządzi więc opozycja niech poczeka ze zbawianiem kraju aż wygra wybory.

  3. Dość trywialna metaforyka, bo wzięta z gospodarstwa domowego trafnie opisuje okresy polityczne. W czasie tzw IV RP modne było słowo „wirówka” czyli poddawanie kandydatów na różne funkcje „odwirowywaniu” przez rozmaite służby specjalne i instytut pamięci narodowej. Owo badanie czystości moralnej było pierwszoplanowym celem ówczesnego państwa policyjnego.
    W okresie formacji liberalnej karierę robi słowo „zamrażarka” symbolizujące gnuśność i lenistwo modernizacyjne tej ekipy. Analiza Gospodyni wskazuje, że owa gnuśność nie jest przymiotem tylko rządzących ale również opozycji. Tak więc system jest symboliczną „zamrażarką”. Mało powiedziane – „zamrażarką”, która może się zmienić przecież znów w „wirówkę”. Oto wyborczy dylemat bedący de facto dylematem klienta w wielkogabarytowym sklepie. Co wybrać – „zamrażarkę” czy „wirówkę”. Smutne, że innego wyboru nie ma.
    Pozdrawiam

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Hej, Kartko!

    Tak to jest, gdy sobie klient da wmówić, że jest tylko to, co na ladzie sklepu (wielkogabarytowego), i że to, co na ladzie, nazywa się właśnie tak, jak to nazywa sprzedawca i jest tym, co o tym ten sprzedawca temu klientowi mówi…

    Nie daj się Kartko! Rozejrzyj się krytycznie. Nie daj sobie wmawiać pojęć i ich znaczeń. Polegaj bardziej na sobie. Nie wszystko, co nazywają zamrażarką jest zamrażarką, nie każda wirówka jest wirówką. Spójrz na te „wielkie gabaryty” pod trochę innym katem. Zastanów się też, czy nie przydałyby Ci się w Twoim gospodarstwie domowym: zamrażarka i wirówka. W końcu po coś je ludzie wymyślili….

  6. Hej Mw
    Mówię językiem tego kraju, który jawi mi się dzięki zastosowaniu tego języka właśnie jako „sklep wielkogabarytowy”, „dyskont z bonusami” czy polskie „Netto”. A jako, że to kraj rodzin – rodzina głowną komórką społeczeństwa przecież jest! – więc i ta metaforyka praktycznie rodzinna mnie obezwładnia. Owe „zamrażarki”, „wirówki” i „puste lodówki” to tylko (aż) przyswajalny i zrozumiały aparat pojęciowy zaklęty w języku. To wszystko co potrzebne do szczęścia jest „rodzinie na swoim” a więc tłumaczy świat – również w kategoriach dobra i zła oraz sensu życia. Frapuje mnie ten język współczesnej polskiej, rodzinnej kultury politycznej a co za tym idzie ten opis świata. Czekam z utęsknieniem na kampanię, która na pewno przyniesie nowe odkrycia językowe na miarę „szynki jak za Gierka”
    Pozdrawiam

  7. Czy projekty spelniajace WSZYSTKIE wymogi formalne, nawet jesli jest ich tak wiele, rowniez czekaja ponad przepisany regulaminem czas zanim nabiora formy urzedowej ? Czy czekaja rowne 4 miesiace ?

    Wydaje mi sie, ze wymogi formalne nie sa tajemnica i tylko o jakosci poslow przygotowujacych projekt swiadczy cytowany przez Pania fakt, iz do laski marszalkowskiej trafiaja projekty niezgodne z wymogami formalnymi.

    Czesc tej zabawy w chowanego z projektami ustaw moze wynikac z faktu, iz latwo jest rozglosic, ze dana partia zglosila projekt ustawy (patrz: lewica – projekt o zmianie systemu oswiaty, czyli temat nosny politycznie), zglosila wiedzac, ze projekt ugrzeznie w Sejmie z przyczyn formalnych zanim stanie sie dokumentem oficjalnym, ale jakis tam kapila polityczny zostal zbity. „Popatrzcie ! Nasza partia w tej kadencji zglosila tyle i tyle waznych projektow ustaw !” Z tym, ze „wazny” nie oznacza formalnie poprawny, a wiec majacy gwaracje kontynuacji w procesie legislacyjnym.

    Jednak tego wyborcy nie musza wiedziec.

    Pozdrawiam

  8. Zawsze jestem niezmiernie zdumiony, gdy ktoś podaje do wiadomości, ile to dana partia rządząca uchwaliła ustaw. Nie mogę pojąć dlaczego nic z tej „tytanicznej” pracy parlamentarzystów, nie może przebić się do mojej świadomości i zaczynam podejrzewać sam siebie o jakąś ułomność w zapamiętywaniu doniosłych faktów, dotyczących bądź co bądź mojej egzystencji. Z drugiej strony znowu, jak czasami czytam o utyskiwaniach przedsiębiorców na kiepskie prawo, utrudniające im działalność, a także oglądam rankingi jakie Polska zajmuje we wspomnianym segmencie prawa, to odnoszę wrażenie, że te kilkaset ustaw jakimi się zawsze chełpią kolejne rządy powstało tylko w celu utrudnieni i komplikowania życia obywatelom. W związku z powyższym proponuję, ażeby wszyscy następni marszałkowie sejmu, zamrażali każdy projekt ustawy, dopóki nie jest za późno. W tej chwili wytężam umysł i nic mi nie przychodzi do głowy, co można by nazwać już nie reformą czegoś tam, ale choćby jakąś cząstkową zmianą prawa, która służyłaby jakiejś większej grupie obywateli choćby przez kilkanaście lat i mam tu na myśli obecny rząd. Może jest zamrożona?
    O, pardon, przypomniałem sobie, uchwalono „genialną” ustawę antyhazardową, tylko tempo było tak duże, że panowie i panie nie nadążali ładować taczek. Ale co tam, ja podatnik pokryję koszty odszkodowań.

  9. Monteskiusz
    Mój śp Tata zajmował się zawodowo gospodarką wodną, którą w PRL-u regulowało przedwojenne prawo wodne. Po prostu przedwojenni inżynierowie przenieśli do Polski Ludowej prawo i doświadczenia w jego realizacji. Jak sobie przypominasz polski system wodny – zabezpieczenia przeciwpowodziowe, odwodnienia, melioracje itp – był o niebo lepiej zagospodarowany i zadbany. Nikt się nie trząsł ze strachu, że z powodu ocieplenia o kilka stopni woda zaleje pół kraju. Dopiero papranina przy tym prawie wodnym i konstruowanie absurdalnych budżetów państwa doprowadziła do obecnej, tragicznej sytuacji.
    Tak więc nie tylko papraninę prawną należy „zamrozić” ale i dokonać przeglądu istniejacego prawa i wywalić do kubła czyniące z życia piekło bzdety. Moim zdaniem 30-50 % obowiązujących aktów prawnych jest nikomu do niczego nie potrzebnych – nie licząc oczywiście urzędników, którzy marnują nad nimi czas.
    Co do tzw „afery hazardowej” jestem Twojego zdania – zresztą kiedyś o tym pisałem. Afera zacznie się od momentu gdy przyjdzie płacić odszkodowania za ten napisany na kolanie ze strachu akt prawny. Albo gdy nie będzie z czego budować słynnych Orlików, bo przecież płaci się za nie z odpisów finansowych od hazardu.
    Pozdrawiam

css.php