Mówi się, że Platforma młodymi ludźmi stoi. Jednak w jesiennych wyborach parlamentarnych nie zaprosiła ich zbyt wielu na swoje listy wyborcze. Po 21 roku życia, a przed 30-tką wystawiła trochę ponad 10 proc. kandydatów. Dokładnie 108, z czego mężczyźni zgarnęli 60 miejsc. Prawo i Sprawiedliwość tym najmłodszym oddała 70 miejsc. Obie partie z młodych zrobiły raczej wypełniaczy na swoich listach. Wygląda więc na to, że będziemy mieli doświadczonych zawodowo posłów w przyszłej kadencji. Nie wielu będzie takich, dla których posłowanie to realizacja projektu „pierwsza praca”. Ze środka listy, czy z szarego końca o mandat będzie im trudno.
Najmocniejszą reprezentację kandydatów do Sejmu w PO i w PiS mają ludzie w wieku 50-59. PiS wystawiła ich aż 286, a partia Donalda Tuska 262. Pokolenie sześćdziesięciolatków więcej przestrzeni znalazło dla siebie na listach PiS, startuje ich aż 116, o połowę więcej niż w 2007. To reprezentanci konserwatywnego stylu życia, który jest bliski elektoratowi Jarosława Kaczyńskiego. Platforma oddała im tylko 63 miejsca. Pokolenie 70 + ma po sześciu swoich przedstawicieli na listach PiS-u i PO. Najbardziej do frekwencji przykładają się wyborcy między 30, a 50 rokiem życia. Platforma wystawia ich 472, PiS 569.
20 września o godz. 20:53
Uważam, że młodzi przed 30-ką nie powinni być posłami, za młodzi, bez doświadczenia i życiowego i zawodowego. Posłowanie jako „pierwsza praca” to nieporozumienie. Oczywiście wybitne jednostki mogą przebić się w tym wieku. W starych demokracjach, młodzi terminują najpierw w lokalnych władzach, w pracy partyjnej i krok po kroku awansują. Dobrze po 30-ce dopiero kandydują do parlamentów.