Każdy parlamentarzysta, podpisuje ze swoimi wyborcami umowę na czas określony. Po wygaśnięciu tego czteroletniego kontraktu najczęściej ponownie stara się o odnowienie umowy. Jeśli nie przejdzie pomyślnie procesu rekrutacji, bo nie przekona do siebie wystarczającej liczby pracodawców, czyli wyborów, musi szukać innej pracy. W przeciwieństwie do zwykłych pracowników, którzy zawierają umowy na czas określony, byli parlamentarzyści dostają trzymiesięczne odprawy – 29 tys. zł. Przywilej godny pozazdroszczenia. Dlatego po wygaśnięciu swoich umów o parlamentarne dzieło byli posłowie i senatorowie, mówią o odpoczynku, nabraniu dystansu, o upragnionym urlopie, a nieco rzadziej o szukaniu nowej pracy. Niestety tym przywilejem nie objęli swoich współpracowników. Wielu z posłów w ramach oszczędności nie decyduje się na zatrudnienie etatowych pracowników w swoich biurach poselskich. Podpisują z nimi umowy śmieciowe. W tej niechlubnej konkurencji wygrała Mirosława Masłowska (była posłanka PiS), która na umowy – zlecenia wydała w zeszłym roku aż 73,8 tys. zł. Po zakończeniu kadencji ich współpracownicy nie mogą więc liczyć na odprawy. Dobrze, gdyby parlamentarzyści nowej kadencji bardziej zadbali o zabezpieczenie swoich pracowników w taki sposób, jak zadbali o swoje bezpieczeństwo w razie wyborczego niepowodzenia za cztery lata.
31.10.2011
poniedziałek
Poselskie umowy i odprawy
31 października 2011, poniedziałek,
1 listopada o godz. 10:25
Wydaje mi się, że rodzaj umowy wiążącej posła z pracownikiem jego biura winnien być podstawowym wskazaniem dla elektoratu co do ponownego wyboru tegoż posła. Wiem, wiem, każdy orze jak może, wszystko co nie jest zabronione, jest dozwolone – ale nie zawsze etyczne. Na p. Masłowską powinni głosować liberałowie, gdyż – mimo że z PiS-u – ma zdrowe – w ich optyce – podejście do rynku pracy. Świat oszalał !
1 listopada o godz. 11:59
„Podziwiam” łatwość przyjmowania krociowych kwot przez beneficjentów solidarnościowej rewolucji. Na tym tle wyszydzany przez nich J.Palikot jawi mi się jako kryształowy altruista (zrzekł się wynagrodzeń za posłowanie). Ja w 16 lat po zakończeniu trudnej i ciężkiej pracy inżyniera górniczego pod ziemią otrzymuję uprzywilejowaną (!) emeryturę w wysokości 1/6 miesięcznej pensji poselskiej. Nie narzekam na los, ale skręca mnie na widok bezczelnych euro-obiboków, jacy przy astronomicznych wynagrodzeniach z UE trawią czas w polskich mediach by „ryć” przeciwko swojemu rządowi.
@Bryka
Przepraszam za zaliczenie Pani do „śmiertelnie poważnych”. Pozdrawiam 🙂
2 listopada o godz. 12:52
Takie odprawy dla producentów najczęściej chłamu ustawodawczego to szczyt ideologicznej bezczelności.