Czy Jarosław Gowin – filozof z wykształcenia może być dobrym ministrem sprawiedliwości? To pytanie, od dnia zaprzysiężenia nowego rządu, nurtuje polityków opozycji i niektórych komentatorów. A jakimi dyplomami szczycą się pozostali ministrowie? W nowej ekipie Tuska tylko czterech szefów resortów skończyło fakultety, których nazwy pokrywają się z nazwami zarządzanych przez nich ministerstw: Bogdan Zdrojewski z teką ministra kultury (absolwent kulturoznawstwa i filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim) i Marek Sawicki minister rolnictwa (skończył Wydział Rolniczy Wyższej Szkoły Rolniczo – Pedagogicznej Siedlcach, a pięć lat temu obronił doktorat nauk rolniczych w Akademii Podlaskiej). Wykształcenie adekwatne do ministerialnego gabinetu odebrał też Jan Vincent Rostowski. Szczyci się dyplomem Londyńskiego Uniwersytetu (ekonomia i historia) oraz London School of Economics, gdzie skończył ekonomię. Mamy też Bartosza Arłukowicza – ministra zdrowia, wykształconego lekarza, podobnie zresztą jak jego poprzedniczka. I to by było na tyle z ministerialnych specjalizacji.
Lekarzem jest też Władysław Kaosiniak-Kamysz, nowy minister pracy i polityki społecznej. Premier to historyk po Uniwersytecie Gdańskim, a jego zastępca i minister gospodarki Waldemar Pawlak to absolwent Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej. Historyczne wykształcenie z premierem dzieli też Mikołaj Budzanowski – nowy minister skarbu. Specjalizuje się w archeologii. Minister transportu Sławomir Nowak skończył stosunki międzynarodowe, a Michał Boni od administracji i cyfryzacji, to kulturoznawca z doktoratem z socjologii kultury. Stosunków międzynarodowych nie skończył za to Radosław Sikorski, który na drugą kadencję pozostanie szefem MSZ. Uniwersytet Oxfordzki nadał mu tytuły zarówno bakałarza nauk (odpowiednik polskiego tytułu licencjata), jak i mistrza nauk (tytuł zawodowy magistra) na kierunku: filozofia, nauki polityczne i ekonomia. Nowy minister środowiska Marcin Korolec wykształcił się na historyka w Paryżu, apotem skończył jeszcze Wydział Prawa i Administracji na UW. Szef resortu obrony Tomasz Siemoniak przez pięć lat studiował Handel Zagraniczny w SGH.
Panie w nowym rządzie zdecydowanie częściej niż panowie dokształcały się po skończeniu studiów. Krystyna Szumilas – minister edukacji po obronie tytułu magistra matematyki, skończyła studia podyplomowe z prawa samorządu terytorialnego, z zarządzania oświatą, zarządzania zasobami ludzkimi oraz z informatyki. Barbara Kudrycka postawiła na konsekwentny rozwój kariery naukowej: studia prawnicze na UW, doktorat z nauk prawnych i habilitacja z zakresu prawa administracyjnego. Debiutantka przy rządowym stole Joanna Mucha od sportu jest magistrem zarządzania z tytułem doktora z ekonomii opieki zdrowotnej.
Premier odpowiadając na wątpliwości posłów opozycji, powiedział, że wykształcenie filozoficzne nowego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina „nie będzie przeszkodą w deregulowaniu”. Tak jak nie będzie przeszkodą brak kierunkowego ministerialnego wykształcenia większości ministrów. Dobry minister to ten, który potrafi zorganizować sobie sprawne zaplecze eksperckie. Ważne, by na swojego zastępcę oraz do grona doradców zaprosił ludzi, którzy potrafią położyć na stole pakiet informacji i rozwiązań na zadany temat. Minister musi mieć do nich zaufanie, by podejmować decyzje na podstawie ich najlepszej wiedzy. Potem dla tych decyzji musi znaleźć poparcie swojego zaplecza politycznego. Lepiej gdy minister jest przede wszystkim politykiem, bo łatwiej mu je znaleźć u swoich partyjnych kolegów, którzy w Sejmie decydują o przyjęciu proponowanych rozwiązań. Moim zdaniem model polityczny ma jeszcze jedną przewagę, nad eksperckim. To większa wrażliwość na oczekiwania społeczne, a także brak powiązań ze środowiskiem, co w pewnych sytuacjach też może się okazać zaletą. Szczególnie jeśli chodzi o środowisko prawnicze.
21 listopada o godz. 22:37
Minister musi opierać się na wiedzy ekspertów, tylko jeśli minister ma wiedzę wyniesioną z plotek pochodzących z kół zbliżonych do magla, to jak na Boga ma wybrać dobre rozwiązania. Może w ramach oszczędności zlikwidować stanowisko ministra. Ponieważ eksperci się różnią , można poprosić portiera o rzut kostką dla dokonania, jednak, niezbędnego wyboru. Trzeba tylko kupić parę kości, ale to koszt nieznaczny. No i Premier nie będzie musiał użerać się z ministrami.
22 listopada o godz. 13:12
Opinie o wpływie wykształcenia na skuteczność wykonywanej funkcji politycznej są najczęściej złośliwe, bo generalnie chodzi o „przyłożenie” władzy. A tak bez emocji, to – paradoksalnie – zawód wyuczony może krępować spojrzenie polityczne na branżę, którą się kieruje „zawodowo”. Mnie się bardzo spodobało powierzenie polityki sprawiedliwości nie prawnikowi. Dla rutynowanych prawników istnieją przede wszystkim „paragrafy”, są nieczuli na ducha kodeksów. Niech więc ministrem sprawiedliwości będzie sprawiedliwy inteligent (na jakiego wygląda prof. Gowin), a jego zastępcą ds. prawa świetny pracowity prawnik (jak np. b. minister Kwiatkowski, przy którego wypowiedziach zawsze zasypiałem).
22 listopada o godz. 20:23
problem z Gowinem, wice szefowa PO Hanna G-Waltz jak z innymi członkami Opus Dei jest to ze oni ślubowali ze cele i idea Opus Dei są dla nich najważniejsze i ze będą je wcielać w życie.
Czyli ze są funkcjonariuszami państwa Watykan i ze robią tylko to co B 16 im każe.
22 listopada o godz. 21:50
na ten temat wiarygodnie mogą się wypowiadać ludzie, którzy sami zetknęli sie z koniecznością podejmowania decyzji przy kierowaniu organizacją przekraczająca możliwość posiadania wiedzy w całym jej obszarze. Począwszy od niewielkiej funkcji kierownika 4 brygad czy zespołów projektowych ale o róznym profilu, Teoretyzowanie wygląda śmiesznie. Niektórzy nie wiedzą jak ważne jest zaufanie do wiedzy i eksperckiego wyczucia lojalnego podwladnego
27 listopada o godz. 11:34
Jakie znaczenie mają posiadane papierki, szczególnie obecnych Wyższych Szkół Gotowania na Gazie???Przypomnę, że (co kto woli;-)] Tadeusz Mazowiecki, Władysław Bartoszewski czy Jerzy Urban nie mają mgr przed nazwiskiem i co z tego???
Renata Begier miała licencjat, teraz już ma chyba magisterium, a śp.Andrzej Lepper był doktorem hc nawet.I co z tego?;-)
Z kolei niesławny minister edukacji w rządzie AWS-UW Buzka niejaki Handke był co prawda nawet belwederskim profesorem, ale jego specjalnością była produkcja sedesów, umywalek, pisuarów itp. ceramiki….;-)