Dla posłów sejmowy piątek to zazwyczaj dzień pracy krótki i mało wyczerpujący. „Mysz się nie prześliźnie. Niech siedzą w tym budynku, na to zasłużyli. To my zdecydujemy, o której godzinie wyjdą. Przynajmniej raz my zdecydujemy, a nie oni” – krzyczeli w ostatni piątek związkowcy, blokując wyjścia z Sejmu po przegłosowania reformy emerytalnej. Po dwóch godzinach od zakończenia głosowań pozwolili posłom wyjść z parlamentu . Większość z nich spóźniła się na samoloty do domu. Zdenerowowani posłów potegował fakt, że w piątki zazwyczaj kończą pracę dużo wcześniej.
To prezydium Sejmu układa porządek obrad i decyduje o poselskim rozkładzie jazdy. Weekend zaczyna się dla posłów zazwyczaj we wczesnych godzinach popołudniowych. Na czternaście posiedzeń Sejmu najwcześniej porządek obrad wyczerpał się już o godzinie 10.33, a najpóźniej o 19.45 (wtedy Radosław Sikorski informował o założeniach polskiej polityki zagranicznej na ten rok). Ostatnie, na którym Sejm uchwalił reformę emerytalną zakończyło się i tak dość późno jak na poselskie standardy, bo o godzinie 16.56. Po tej godzinie, w tej kadencji skończyły się tylko dwa posiedzenia. Szefowie komisji sejmowych też są wyrozumiali dla weekendowych planów poselskich, bo na piątki raczej nie zwołują posiedzeń.
W tej kadencji posłowie obradowali przez 38 dni i uchwalili 36 ustaw, które przepracowali na 584 posiedzeniach sejmowych komisji. Wielu z nich oficjalnie narzeka, że nie mają za dużo roboty, bo rząd nie przesyła do Sejmu ustaw i nie ma nad czym pracować, ale luźne piątki nieoficjalnie chwalą sobie wszyscy od prawej do lewej strony sali.
14 maja o godz. 21:51
Choć jedni którzy mają ten wystrajkowany, najważniejszy, dwudziesty pierwszy postulat!
15 maja o godz. 9:25
Do dobrego łatwo się przyzwyczaić, ale praca to praca. Ile rzeczy przyklepano na chybcika, bo się posłowie do domu spieszyli?
Najlepszy sposób, aby przepchnąć każdy bubel prawny to poddać go pod głosowanie w piątek.