Krystyna Pawłowicz: „geje żyją na kartę rowerową”

W środę komisja etyki poselskiej miała zająć się wypowiedziami Krystyny Pawłowicz o „jałowych związkach”, „Grodzkim” i „żarciu hormonów”. Pawłowicz dostała zaproszenie na posiedzenie, by mogła wytłumaczyć swoje intencje, ewentualnie przeprosić, wyrazić skruchę. Nie skorzystała z tej możliwości, za to wysłała do komisji etyki poselskiej czterostronicowy list.  „Za kuriozalne uważam konstrukcje wniosków, na których podstawie miałabym zostać napiętnowana przez Komisję kierowaną przez Panią Przewodniczącą.” – napisała Pawłowicz.

Przepraszać też nie zamierza, bo „Moi wyborcy i podobnie myślący obywatele Rzeczypospolitej dają liczne dowody poparcia moich działań i solidarności ze mną wobec prowadzonej przeciw mnie kampanii.”  Ci podobnie myślący solidaryzują się z posłanką w stałości jej poglądów. Pawłowicz wytyka za to wielką elastyczność etyczną  Donalda Tuska, „ który raz publicznie zapowiada kastrowanie pedofilów, kiedy indziej jest wzorowym katolikiem w świetle jupiterów i w zasięgu kamer, innym znów razem chce uwolnić drogich sobie gejów od dyskomfortu wspólnego życia „na kartę rowerową” – każdorazowo zależnie od kalkulacji sondażowych i od potrzeby zdobycia osobistego uznania w tych czy innych kręgach za granicą”. Jakby tego było mało, to w liście przeprasza też wszystkich, którzy uprawiają boks, że za sprawą jej wypowiedzi (o Annie Grodzkiej która zdaniem posłanki ma twarz boksera)  „wmawia  się ludziom, że twarz boksera to określenie pejoratywne.” I dodaje, że „ jak wielu moich rodaków uważam boks za sport zdecydowanie męski i przez „twarz boksera” rozumiem twarz o wyglądzie zdecydowanie męskim, nic więcej.”

Na końcu listu Krystyna Pawłowicz przestrzega komisję przed ukaraniem jej. Jest w tej kwestii pionierką, bo nikt się do tej pory na to nie odważył. Posłowie z komisji etyki, z którymi dziś rozmawiałam traktują to jako zastraszanie. „Osoby w nim (red. w gronie komisji) zasiadające muszą ponosić odpowiedzialność za możliwe do przewidzenia skutki swoich działań. Proszę nie lekceważyć zagrożenia i nie dolewać oliwy do ognia! W III Rzeczpospolitej na razie doszło tylko jeden raz do odrażającej zbrodni na tle długo podsycanej nienawiści do polityka – o jeden raz za dużo. Wszyscy chyba pamiętamy, kto szczuł i co było grane” – napisała Pawłowicz.

Swoją korespondencją, która ocieka sarkazmem, pogorszyła tylko swoją sytuację.  Sama dolała oliwy do ognia. Dziś nie ma najmniejszych wątpliwości, że wyrok komisji etyki, która w jej sprawie zbierze się na następnym posiedzeniu Sejmu,  nie będzie dla niej łaskawy. Komisja etyki ukarała już raz Krystynę Pawłowicz zwróceniem jej uwagi (według stenogramu, w czasie wystąpienia jednego z posłów z mównicy sejmowej, posłanka PiS powiedziała: „spier…”).  Ale i tak daleko jej jeszcze do rekordzisty wśród ukaranych – Janusza Palikota. Na 21 wymierzonych przez komisję etyki kar, aż sześć adresowanych jest  właśnie do szefa Ruchu Palikota.