Bokser, lekkoatletka, pływaczka, trener i siatkarz wystartują w wyborach do Parlamentu Europejskiego. „Sportowcy do Parlamentu Europejskiego?! To się w głowie nie mieści” – stwierdził Lech Wałęsa w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. – „A jakie oni mają doświadczenie polityczne? Jaką wiedzę?” – zastanawia się legenda „Solidarności”. Trudno się z prezydentem Wałęsą nie zgodzić.
W kilku medialnych wypowiedziach sportowcy-kandydaci na europosłów chętnie opowiadają o swoich politycznych motywacjach. Słuchając ich, nasuwają się dwa wnioski: po pierwsze, że nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, czym jest PE, jakie ma kompetencje i co mieliby tam robić. Po drugie, że sportowcy po raz kolejny dali się wykorzystać politykom, którzy chcą na ich sportowych sukcesach zbić polityczny kapitał dla swoich ugrupowań.
Tomasz Adamek (startuje ze Śląska z list Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry) mówi, pozostając w retoryce ringu bokserskiego, że jedzie do Brukseli po to, by walczyć. O co? „Trzeba bronić naszej rodziny, naszych praw. Jestem katolikiem, będę bronił praw człowieka, życia nienarodzonych dzieci, mówię to, co mówi Kościół. Teraz będę walczył na ringu międzynarodowym, choć nie będzie to pewnie łatwe”. Nie będzie łatwe, bo najpierw Adamek będzie musiał zidentyfikować wroga. Może jeszcze nie wie, że Unia Europejska nie zajmuje się „życiem nienarodzonych dzieci” ani tym, „co mówi Kościół”. Jego nowi koledzy (Adamek o szefie Solidarnej Polski mówi per Zbyszek), doświadczeni europosłowie: Ziobro, Kurski, Cymański, powinni uświadomić bokserowi, jakimi sprawami zajmuje się PE czy w ogóle Unia Europejska.
O swoich eurozamiarach w Przeglądzie Sportowym poinformowała też kandydatka PO Otylia Jędrzejczak (kujawsko-pomorskie). „Zawsze chciałam robić coś dla innych. Start w wyborach do Parlamentu Europejskiego to konsekwencja moich życiowych wyborów. Widzę, że ludzie wcale nie myślą dużo o aktywności fizycznej. Połowa zgonów w Europie spowodowana jest zawałami serca i udarami mózgu. Można to zmienić”. Trzeba powiedzieć to sobie wprost: w Parlamencie Europejskim nie będzie Pani miała wiele okazji do popisu na tym polu. W PE pracuje Komisja Kultury i Edukacji, i tylko ona ma minimalne uprawnienia do zajmowania się sportem w zakresie „współpracy z krajami trzecimi”…
Internauci zarzucają sportowcom, że chodzi im o pieniądze. Powtarzają się głosy, że próbują zamienić swoją sławę na europensje. Ale przecież żaden z nich biedy nie klepie. Roman Kosecki (PO, ostatni na euroliście warszawskiej) to jeden z bogatszych posłów w Sejmie. Były piłkarz Maciej Żurawski (kandydat SLD) czy trener piłkarzy ręcznych Bogdan Wenta (PO, okręg świętokrzysko-małopolski) na brak pieniądzy też raczej nie mogą narzekać. Zresztą Wenta powiedział ostatnio: „Nie muszę szukać pieniędzy w polityce. Dla mnie start w wyborach to okazja do sprawdzenia się w nowej dziedzinie”. Podobnie Żurawski: „Zarobiłem dość i to najlepszy dowód na to, że wynagrodzenie w europarlamencie jest dla mnie sprawą drugorzędną. Oto nadchodzi czas, by sprawdzić się w innej roli”. Ludzie, którzy latami ciężką pracą dochodzili do sportowych zwycięstw, teraz potrzebują się sprawdzić, i to w polityce. To brzmi śmiesznie i mało wiarygodnie.
Warto przypomnieć, że europosłowie mają wpływ na 90 proc. przepisów tworzonych przez Unię, co daje około połowy przepisów obowiązujących w państwach członkowskich. Jeśli sportowcom się powiedzie, będą musieli zdecydować, w której parlamentarnej komisji chcą pracować: m.in. gospodarki i waluty, rynku wewnętrznego, środowiska i ochrony zdrowia, prawa obywateli Unii, spraw zagranicznych. Urzędnicy UE podkreślają, że do Brukseli warto wysłać ludzi doświadczonych, z fachową wiedzą, z mocną pozycją w swojej grupie politycznej. Tylko tacy gwarantują, że z polskiego punktu widzenia kadencja nie będzie zmarnowana.
Sportowcy-kandydaci nie powinni lekceważyć doświadczenia Krzysztofa Hołowczyca (były europoseł PO), który zdecydowanie lepiej radzi sobie w samochodowym niż w europarlamentarnym fotelu. Sam przyznał kiedyś, że to nie było odpowiednie dla niego miejsce.
Na udziale sportowców w eurowyborczym wyścigu najpewniej skorzystają tylko partie polityczne. Znane sportowe twarze dowiozą każdej liście po kilka tysięcy głosów. A sportowcy? Startując w tym wyścigu ryzykują publiczną dyskwalifikację.
7 kwietnia o godz. 16:42
Miałam okazję obejrzeć wczoraj odcinek serialu TV „Rancho”, gdzie pan senator namawia stałych bywalców ławki spod sklepu z Mamrotem do kandydowania do parlamentu EU.
Jak widać polityka polska osiąga poziom Mamrota dosłownie i w przenośni. Nawet autorzy seriali zauważyli to szybciej niż gwiazdy polskiego dziennikarstwa. Na dodatek robią to z gracją i skrzywieniem oka co by się i gdzie indziej przydało.
7 kwietnia o godz. 19:53
Nominacje na listy wyborcze sportowcow i innych tzw ‚celebow’ jest szczytem prostactwa polskiego partyjnego motlochu. To kmpletny brak dojrzalosci politycznej, odpowiedzialnosc a nawet elementarnego rozgarniecia.
Dozywotni partyjni dyktatorzy swymi osobami ustalaja dozwolony poziom inteligencji w partiach politycznych.
7 kwietnia o godz. 21:24
Po to samo co dziennikarze. Trudno zrozumieć?
7 kwietnia o godz. 22:53
Niestety, wygląda że jedyną motywacją są pieniądze. Na warunki polskie – bardzo duże. Nauka wuefu w szkole takiej kasy nie daje. Do tego, aby uczyć trzeba umieć coś więcej, poza praktyczną znajomością swojej dyscypliny sportu.
7 kwietnia o godz. 23:43
Akurat Adamek sam mówi, że jedzie do Brukseli bronić bozi, religii i swoich pasterzy przed …buk wie czym. Moim zdaniem powinien kandydować z Watykanu. Ciekawa będzie obserwacja, czy ludzie zagłosują na tego rozbrajająco głupiego prostaczka.
8 kwietnia o godz. 10:03
Żenada i kpina ze społeczeństwa. Ale takie partie nas „otaczają”. Zresztą w wyborach do sejmu już to było. Parę „kukiełek” jest/było parlamentarzystami.
8 kwietnia o godz. 10:18
I znowu bedziemy mieli w Brukseli dyletantow, pol-glowkow, megalomanow ( i megalomanki) tyle ze z miesniami. A nam w PE potrzebni sa prawnicy, lekarze, inzynierowie
8 kwietnia o godz. 10:47
Z racji, iż Parlament Europejski nie ma praktycznie żadnych kompetencji stanowienia prawa, gdyż kluczowe kwestie podejmowane są w Komisji Europejskiej (której członkowie nie są z wyboru powszechnego) to taki Parlament Europejski jest jedynie częścią przemysłu rozrywkowego. Racjonalnym jest, więc że najwyższe kwalifikacje do bycia posłem w tymże, mają fachowcy od igrzysk czyli sportowcy jak i znani z wszelakich tok szołów oraz inne celebryctwo. Merytorycznie nie ma żadnego znaczenia czy w ławach tej instytucji zasiądą dajmy na to Mędrcy Europy (Wałęsa) czy szansonistki z telewizji. Z punktu widzenia przemysłu rozrywkowego to nawet lepiej jak załapią się tam co więksi komedianci.
8 kwietnia o godz. 10:54
Sądziłem , że Pan Diablo jest bardziej rozgarnięty i nie grzeszy inteligencją.Wygląda jednak na to ,że jest chyba za bardzo poobijany i główka go boli.
8 kwietnia o godz. 16:25
Jak to „po co”? Pzreciez to niezla kasa. No I od domu odpoczac mozna
8 kwietnia o godz. 20:35
A dlaczego Andrzej Gołota nie startuje do PE, przecież jest taki elokwentny 🙂
8 kwietnia o godz. 21:57
YOGI.
Diablo to Włodarczyk, nie Adamek.
9 kwietnia o godz. 4:34
Niektore gazety przedstawiaja Adamka, jako mistrza swiata wagi ciezkiej. Czyzbym przegapil spotkanie, w ktorym Adamek spuszcza manto Kliczce ? Obaj bokserzy ciagna do polityki, z tym ze jeden z nich ma jakby wieksze predyspozycje i do boksu i do polityki. JB.
9 kwietnia o godz. 9:04
Jednak będzie koniec świata…
Wszedzie tylko hajs,hajs i hajs. Ludzie nie maja innych wartosci w zyciu.
9 kwietnia o godz. 10:11
A czym różni się pan Adamek od od swojego mentora
Ziobry z czasu kiedy ten zabiegał o wybór do EP?
W czasach „powszechnej edukacji” każdemu się wydaje, że jest najlepszym kandydatem.
9 kwietnia o godz. 12:26
Adamek po ciosach Kliczki , jeszcze
jest zamroczony.Ziobro strzelił sobie w łeb
9 kwietnia o godz. 13:15
Winni są wyłącznie ludzie, którzy na te jedynki głosują, nie partie czy sami celebryci. Ale co się dziwić, nawet tu ktoś wypisuje brednie o posiadaniu uprawnień prawodawczych przez KE.
9 kwietnia o godz. 18:17
Sportowcy, jak i wszyscy inni chcą do Brukseli zawsze w tym samym celu.
DO KASY.
9 kwietnia o godz. 20:44
Smutne to, że największe partie jak PO czy SLD wystawiają jako kandydatów celebrytów, którzy g… się na polityce znają. A polityka to zawód, w którym można coś osiągnąć, albo można też nic nie osiągnąć, i jakoś wątpię, żeby p. Adamek cokolwiek tam zdziałał. Wygląda to trochę tak, jakby głównym partiom na jakości reprezentacji w UE w ogóle nie zależało.
9 kwietnia o godz. 22:26
Czemu czepiacie się sportowców. A ta reszta (z maleńkimi wyjątkami) jest lepsza?
10 kwietnia o godz. 12:55
o
10 kwietnia o godz. 13:05
Ta małpa w czerwonym ,spieprzaj dziadu ,i głupi lud to kupi ,to nasze 21 wieczne cogito ergo sum.Te wybory to walka o pozycję wyjściową do następnych.Znane i lubiane twarze maja podnieść słupki.Oni bez praktyki i wiedzy o rządzeniu będą wykonywać ślepo rozkazy szefów.Mamy więc dwa plusy dodatnie ale jeden minus ujemny-pokazują nam gest Kozakiewicza ,-ta cała Unia to nic nie warte tworzywo służące do doraźnych celów-błąkające się po Sejmie kurskie powiedzenia o głupim ludzie.
10 kwietnia o godz. 15:45
Wszelkiej maści celebryci i sportowcy,a szczególnie bokserzy z przemieszczonym mózgiem, to prymityw polityczny.Kto ich rekomenduje? Tłuki polityczne,mądrego w swoje szeregi nie wpuszczą, bo z mądrymi nie potrafią rozmawiać.
11 kwietnia o godz. 10:05
No niestety, ale jest to jeden z licznych objawów patologii, która toczy polską politykę niczym rak… obawiam się, że mniej szkodliwych objawów…
11 kwietnia o godz. 12:38
nie negując artykułu jakie kwalifikacje polityczne miał nowy etos włącznie z jego liderem
11 kwietnia o godz. 17:29
Nie wydziwiałbym nad sportowcami. Tzw. zawodowi posłowie są lepsi? Pani Kempa, poseł Szeliga (ten który procesuje się z prostytutką i jej kumplami), Ryfiński, Macierewicz, Marczułajtis (wprawdzie też kiedyś sportsmenka, ale już z niezłym poselskim stażem) – to przykłady pierwsze z brzegu, które dowodzą, że można nieźle szkodzić w polityce niezależnie od wcześniej uprawianego zawodu. Ze sportowcami jest jak z kobietami w polityce, które często wprasza się na listy niemal siłę: jedne się sprawdzają, inne nie. Może się okazać, że któryś (któraś) z ewentualnie wybranych do EP sportowców (sportsmenek) okaże się strzałem w dziesiątkę. Adamek akurat już prezentuje się jak zawodowy kabareciarz, ale przecież wiemy, że Ziobrze o głosy dla partii idzie a nie o wybór samego boksera. Innym partiom zresztą podobnie.
12 kwietnia o godz. 20:33
Gdy usłyszałem wypowiedź pana Tomasza Adamka odnoście pani Anny Grodzkiej. Pomyślałem sobie co za cham! Zapewne podobnie zareagowała większość ludzi.
Jednak po chwili zastanowienia, dalej uważam, że zachował się chamsko ale z drugiej strony jego słowa dały mi trochę otuchy.
Dlaczego? Już tłumaczę.
Młody człowiek który próbuje zaistnieć w polityce powinien mówić o sprawach ważnych i istotnych dla kraju by społeczeństwo pomyślało sobie -tak! , to na niego chce głosować.
Tym czasem pan Adamek próbuje udowodnić nam, czy tez uświadomić nas w swoim przekonaniu że pani Anna Grodzka jest mężczyzną a nie kobietą.
Po tych słowach wnioskuję , że skoro mówi o takich rzeczach wydawać by się mogło błahych to znaczy że w POLSCE nie ma poważniejszych tematów, nie ma ważniejszych problemów do omówienia.
Być może ten kryzys , bezrobocie, kulejąca służba zdrowia, emigracje i tak można było by wymieniać w nieskończoność , to tylko nasz wymysł!
Głęboko wierzę ,że gdyby te problemy faktycznie istniały to by zapewne o tym mówił. Jako nowy w partii SALIDARNEJ POLSKI, kandydujący z pierwszego miejsca listy , on i jego partia będą skutecznie walczyć o lepsze życie do polaków, obniżą podatki, ułatwią dostęp do służby zdrowia.. -nie!-bo nie ma takiej potrzeby!.
Ogromnym problemem polaków w oczach pan Adamek jest walka z osobami Homoseksualnymi. To jest priorytet dzisiejszych czasów !!!
Co tam że niektóre rodziny nie mają co jeść , co z tego że na wizytę u lekarzy czeka się miesiącami?!, co z tego, ze bezrobocie sięga 15% ?!czy to jest tak naprawdę istotne?- okazuje się, że są ważniejsze tematy rozmów !
15 kwietnia o godz. 8:00
Przypomnijcie sobie „Przygody Guliwera” rozdział III. W królestwie Liliputu kandydaci do władzy musieli zwyciężyć w zawodach linoskoczków. Kto podskoczył najwyżej, otrzymywał urząd. Zawody takie i podobne odbywały się systematycznie. Który z ministrów był w tym najlepszy? No dobrze, powiem, bo nie wszyscy sięgną po książkę, a płoniecie z ciekawości. Otóż minister skarbu Flimnap. „Narażał życie z takim wdziękiem i swobodą, że wzbudzało to podziw nawet u jego wrogów”. Drugie miejsce zajmował Redresal, minister spraw nadzwyczajnych. Przeczytajcie cały ten smakowity rozdział, a najlepiej książkę, polecam.