PiS mocno pracuje nad tym, żeby podważyć zaufanie ludzi do instytucji demokratycznych wyborów. Partia Jarosława Kaczyńskiego chce, by PKW raz jeszcze przeliczyła eurowyborcze głosy. W Sejmie odbyło się w środę pierwsze czytanie noweli kodeksu wyborczego autorstwa PiS, która rozszerza kompetencje mężów zaufania.
PiS chce dopisać do kodeksu nowy rozdział traktujący o mężach zaufania właśnie. W większości powiela on przepisy już obowiązujące. Nowością miałaby być możliwość rejestrowania pracy komisji wyborczych na zdjęciach czy filmach. Grzegorz Schreiber z PiS usilnie przekonywał, że jego klubowi zależy na tym, aby wybory były przeprowadzane w sposób demokratyczny i „by ludzie, którzy biorą w nich udział, nie mieli podejrzeń co do ich prawidłowości i przebiegu”.
Posłom PiS należałoby zadać kilka trudnych pytań. Po pierwsze: czy nie uważają, że możliwość nagrywania wyborów narusza prywatność głosujących? Po drugie: kto byłby dysponentem tych nagrań? Jak długo byłyby przechowywane? Czy osoba głosująca będzie miała prawo zakazać nagrywania jej, czy będzie wymagana jej zgoda? Odpowiedzi na te ważne pytana nie znalazłam ani w projekcie, ani w jego uzasadnieniu.
Choć projekt PiS przejdzie do dalszych prac w sejmowej komisji (razem z projektem PO wprowadzającym głosowanie korespondencyjne dla wszystkich), to jednak nie ma większych szans na to, by stać się obowiązującym prawem.
Szkoda, że posłowie PiS marnują czas na niedopracowane i dość absurdalne projekty, które na pewno nie poprawią frekwencji wyborczej. Wolałabym, żeby zamiast tego złożyli projekt nowelizacji kodeksu wyborczego regulujący sprawy wyborczych debat, tak by liderzy największych parlamentarnych ugrupowań mieli na przykład obowiązek stawiać się na debatach telewizyjnych. Ale to chyba nie byłby dla PiS wygodny obowiązek.
29 maja o godz. 17:00
Na mapie wyborczej widać wyraźny podział kraju – po prawej Pislandia, po lewej Tuskoland.
Polskę należy podzielić i będzie święty spokój; przynajmniej w Tuskolandzie.
W Pislandii zawsze znajdzie się powód do wojny – może się w końcu naprawdę powyrzynają. Tak długo jak Macierewicz będzie żył, jest na to szansa.
29 maja o godz. 18:34
„Polityka” i w niej autorka propagandowego tekstu długo jeszcze będą zarabiać na antyspisowskiej propagandzie, na pewno z dziesięć lat, bo tyle będzie rządzić Tusk. Patrzenie władzy na ręce jest ryzykowne, a i rząd może nie zasponsorować „Polityki” (jeśli to prawda, że sypnął kasą).
Ps. Im więcej antypisowskiej propagandy, tym większe poparcie dla pisiaków, niestety…
29 maja o godz. 18:46
Popieram propozycje PiSu z zastrzeżeniem że w mediach może być prezentowany jedynie kompletny zapis obrazu i foni sporzadzony przez urządzenie rejestrujące . Prezentowanie wybranych fragmentów musi być zakazane i każda próba ominięcia zakazu powinna być bardzo surowo karana. Urządzenie powinno posiadać wszelkie możliwe zabezpieczenia przed manipulacją i zniszczeniem oraz automatycznie powinno generować kopie która powinna być ogólnie dostępna i zdeponowana w nowo utworzonym np. Instytucie Pamięci Wyborczej .
Jako kompletny zapis rozumieć należy rejestracje wszystkich bez wyjatku czynności dokonywanych przez członkinie i członków komisji wyborczej nawet tych które w powszechnej opini spolecznej uznaje się za intymne.
30 maja o godz. 10:20
Nie mogą się pogodzić z przegraną. Przecież są karty głosowań. Można sprawdzić wszystko
30 maja o godz. 10:56
Jakub Berman w roku 1948:
– „referendum oraz wybory do sejmu ustawodawczego potwierdziły nierozerwalną więź partii z narodem”
Jakub Berman w roku 1982 (w wywiadzie dla T. Torańskiej):
– „oczywiście, że tu i ówdzie musieliśmy dokonac pewnych korekt”
Pani Autorka A.D. 2014:
„PiS mocno pracuje nad tym, żeby podważyć zaufanie ludzi do instytucji demokratycznych wyborów”
Autorka w roku 2025:
„Oczywiście, PiS-owi, jako partii antypostępowej i antyeuropejskiej, dla dobra ogółu należało uniemożliwic przejęcie władzy…”
30 maja o godz. 13:05
marek:
może, zanim uderzysz w klawisze, spróbujesz się dowiedziec, o co chodzi?
Wyjaśniam:
w zakończonych właśnie wyborach oddano prawie 250 tys. głosów nieważnych. Dla porównania: wyborach do PE w roku 2009 głosów nieważnych było o połowę mniej.
Ponadto: ostatnie 3 procent głosów liczono ok. 6 godzin. A całośc – najdłużej w Europie.
Dla ułatwienia – aby głos unieważnic, wystarczy dopisac drugi krzyżyk przy jakimkolwiek kandydacie.
Dotarło?
30 maja o godz. 13:40
Najlepiej tych z PiS-u zagonić do układania worków na wałach przeciwpowodziowych. Przynajmniej byłby z nich jakiś pożytek
30 maja o godz. 21:12
W eurowyborach Niemcom podliczenie około 40 milionów głosów zajęło 6 godzin. Oficjalne wyniki znali już niedługo po północy, podobnie obywatele innych państw zachodnich. Nawet Ukraińcy, którzy nie są uważani za kraj cywilizacyjnie przodujący, a na dodatek mają u siebie prawdziwą wojnę domową z setkami zabitych i chaosem na sporym obszarze kraju, zdołali podać wyniki swoich wyborów prezydenckich, przypadkiem wypadających tego samego dnia, już po kilkunastu godzinach.
A 7 milionów polskich głosów nasze leśne dziadki z PKW liczyły, liczyły, liczyły… Ponad dobę!
Czyż samo w sobie nie jest to kompromitacją? I dowodem na to, jak żałosne są te głoszone w prorządowych mediach z wymuszonym entuzjazmem zachwyty, jaki to awans cywilizacyjny, jacy jesteśmy ważni, jak fajnie jest i europejsko?
Oczywiście, skoro PiS zupełnie otwarcie nie wierzy w uczciwość wyborów i domaga się ich kontrolowania, to prorządowe salony czują się w obowiązku bronić oczywistego dziadostwa do upadłego. Nawet gdy znienawidzony PiS przedstawi film, na którym czarno na białym widać, jak pracuje obwodowa komisja. Nawet kiedy sama PKW przyznać musi, że to, co na nim widać, to skandal i przestępstwo wyborcze, autorytety będą chóralnie gęgać, że to tylko „dowody”, że Polacy nic się nie stało, a jeśli nawet się stało, to żadnego wpływu nie miało.
Wiadomo, że jak Macierewicz powie, że Ziemia krąży wokół Słońca, to każdy głupek z pretensjami do bycia „fajnym” wydmie wargi i z pogardą oznajmi, że jest odwrotnie, i dla ludzi „na pewnym poziomie” jest to oczywiste.
Tyle że wyspa ludzi „na pewnym poziomie” (we własnym przekonaniu) stale się kurczy, a jej wydymanie warg i lekceważące „no przecież” dla coraz większej liczby Polaków są nieprzekonującą, a nawet przeciwnie – są dowodem, że skoro „elity” tak mówią, to jest to taka sama, nazwijmy to delikatnie, „tischnerowska” prawda, jak to, że młody Wałęsa regularnie wygrywał w totolotka, albo że polscy zbrodniczy „sąsiedzi” z Jedwabnego pozostawili po sobie stosy karabinowych łusek.
Nie wiem, czy wybory zostały sfałszowane, ale że jest to technicznie możliwe i łatwe – nie mam wątpliwości. Ponad 280 tysięcy głosów, czyli ponad 4 procent wszystkich, jakie oddano, uznano za nieważne. Czy naprawdę ponad ćwierć miliona Polaków jest tak głupia, że nie umie postawić krzyżyka we właściwej kratce? I jak to się dzieje, że odsetek głosów nieważnych wzrósł – z wyborów na wybory – wraz ze spadkiem frekwencji, choć spadek ten oznacza, że poszły tylko „żelazne” elektoraty? Ci, którzy wiedzieli, na kogo chcą zagłosować, i byli w tym zdeterminowani chyba właśnie powinni nieważnych głosów oddać mniej, prawda?
PO, po długim, długim liczeniu wygrała dwudziestoma tysiącami głosów. Tych dwadzieścia tysięcy uratowało jej prestiż. A to mniej niż 10 procent kartek uznanych przez komisje wyborcze za nieważne.
Do tego trzeba dodać coraz liczniejsze, składane pod imieniem i nazwiskiem oświadczenia w rodzaju: osobiście zagłosowałem na kandydata X, wiem na pewno, że zrobiło to ileś tam innych bliskich mi osób, a w wywieszonym przez komisję protokole napisano, że padło na niego 0 głosów.
Do tego trzeba dodać, że te komisje wyborcze, które liczą nasze głosy, to często jeszcze ci sami ludzie, co zliczali głosy na Front Jedności Narodu i czuwali nad „referendum” Jaruzelskiego. Histerycznie nienawidzący prawicy i panicznie się bojący jej wyborczego zwycięstwa. A jeśli nawet nowi, młodsi, i nie tak oddani władzy, to ta sama, niezmieniona pozostaje struktura – i tajemnicze szkolenia PKW w Moskwie, same w sobie będące powodem, by do reszty stracić zaufanie do wyborów, raczej jej nie zmieniły na lepszą ani bardziej wiarygodną.
Salony, które dzisiaj zanoszą się oburzeniem, jak można uczciwość wyborów kwestionować, same nic innego nie robiły w roku 2007, gdy panowało przekonanie, że PiS gładko uzyska większość i dokończy budowy znienawidzonej przez nie IV Rzeczpospolitej – proszę zerknąć sobie w ówczesne wydania „Gazety Wyborczej” czy „Polityki”, porównać, co mówili dzisiejsi prominenci władzy, teraz zanoszący się oburzeniem na „podważanie zaufania do instytucji państwa”.
Przy tej skali histerycznej nienawiści do Kaczyńskiego i strachu przed zmianą władzy nie mam wątpliwości, że jeśli wybory wypadną nie po myśli elit, nie będą one miały najmniejszych skrupułów, by podważyć ich legalność. A dopóki głosy liczone są przez leśnych dziadków – jest to naprawdę szalenie łatwe.[RAZ]
31 maja o godz. 8:03
Nie można podważyć czegoś co jest podważone i od samego początku oparte na dobrej woli urzędników państwowych, wybieranych przez władzę wykonawcza i opłacanych sowicie z budżetu państwa! Krzewiciele ślepej wiary w uczciwość organów państwa są głupcami albo maja interes w tym by m.in. Taka PKW mogła sobie w zaciszu gabinetów spokojnie realizować plan sondażowy CBOS i po jakimś czasie zniszczyć karty do głosowania zacierając tym samym ślady swojej manipulacji. A w protokołach wszystko jest cacy. No tylko że ostatnio te 9% głosów to jakoś nakręciły frekwencję, gdyż 1 milion głosów na 9% no to frekwencja ok 30%….. No, no, cud nad urnami!!!!!
31 maja o godz. 8:08
A może ktoś wie? A ci młodzi wykształceni z dużych miast, to są głupi tak za darmo sami z siebie, czy może ktoś im za głupotę płaci!!!!!