Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej

1.09.2014
poniedziałek

Krótka ławka rezerwowych posłów PO

1 września 2014, poniedziałek,

Donald Tusk razem z teką premiera będzie musiał złożyć mandat poselski. Sejmową pałeczkę przejmie od niego – prawdopodobnie – Ewa Czeszejko-Sochacka. Biorąc pod uwagę kłopoty wizerunkowe, jakie przysporzyła Platformie, trudno powiedzieć, że to godne następstwo. Zresztą tak się składa, że większość odchodzących z Wiejskiej posłów PO ma kłopot z tymi, którzy przychodzą na ich miejsce.

Pani, która w zdenerwowaniu porysowała auto

Chociaż Donald Tusk jest silnie (emocjonalnie i adresem) związany z Gdańskiem, od dwóch kadencji jest warszawskim posłem. Sejmowy mandat po Tusku weźmie ten kandydat Platformy Obywatelskiej, który w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobył najwięcej głosów spośród tych w okręgu warszawskim, którzy wtedy nie dostali mandatu. Padło na Ewę Czeszejko-Sochacką, która w 2011 r. zdobyła 2466 głosów. W warszawskiej PO poruszenie, bo następczyni Tuska już w czasie kampanii do Sejmu nie pokazała się z najlepszej strony. Nie udało mi się z nią skontaktować i potwierdzić, czy jest zainteresowana karierą poselską. Jej współpracownicy przekazali mi tylko, że „jest mocno zaskoczona tą sytuacją i w tym tygodniu podejmie decyzję”.

Przypomnę, że to ta sama osoba, która ostrym narzędziem z premedytacją porysowała cudzy samochód (bo utrudnił jej wyjazd z garażu). Przyłapana przez monitoring, przyznała się, przeprosiła i tłumaczyła zdenerwowaniem. W tych okolicznościach nie warto przywiązywać się do jej hasła wyborczego: „Więcej kultury w polityce”. Ale to nie koniec problemów, których przysporzyła swojej partii. To Czeszejko-Sochacka – jako pełnomocnik prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz do spraw starań Warszawy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury – odniosła spektakularną porażkę. Warszawa przegrała z Wrocławiem, a ona podała się do dymisji, ale podobno na prośbę prezydent. W ratuszu dała się zapamiętać jako osoba przekonana o swojej nieomylności. Podpadła też animatorom kultury, którzy oskarżali ją o trwonienie publicznych pieniędzy.

Gdyby jednak Ewa Czeszejko-Sochacka nie zdecydowała się na wzięcie mandatu po Tusku, następny w kolejce jest były minister sprawiedliwości w rządzie Tuska – 76-letni Andrzej Czuma. Przypomnijmy, że na prośbę Tuska, po wybuchu afery hazardowej, pożegnał się ze stanowiskiem. Potem na krótki czas znów zawitał w ministerstwie – jako doradca ministra Jarosława Gowina, dziś jednego z największych krytyków Tuska. Jeśli zostanie posłem, dołączy do PO czy raczej do klubu Gowina? Pytanie pozostaje otwarte.

Ewa Czeszejko-Sochacka

Ewa Czeszejko-Sochacka

Poseł, który ma dość PO

Dariusz Rosati (PO) też rozczarował się swoim sejmowym następcą. Po tym, jak dostał się do europarlamentu, oddał swoje miejsce przy Wiejskiej Andrzejowi Smirnowowi. Spędził w Sejmie kilka poprzednich kadencji, ale w ostatnich wyborach powinęła mu się noga. Smirnow długo nie zagrzał miejsca w klubie PO. Odszedł dobrowolnie po tym, jak nie wziął udziału w głosowaniu nad wotum zaufania do premiera, o które Sejm poprosił sam Tusk. „Nie może być tak, że ciągle rządzi rząd, który ma poparcie tylko dlatego, że straszy inną partią. To jest za mało, to musi się zmienić” – oceniał Smirnow.

Poseł cień Zbigniewa Chlebowskiego

Nie dalej jak w zeszłym tygodniu poselskie ślubowanie złożył Robert Jagła. Na ostatni rok tej kadencji miejsca ustąpił mu Jakub Szulc. Ten ostatni zrezygnował z mandatu, bo dostał „ciekawą propozycję zawodową”, przy której najwyraźniej zawód posła okazał się mniej ciekawy. Jagła to krewny żony byłego przewodniczącego PO, Zbigniewa Chlebowskiego, jednego z bohaterów afery hazardowej. Mówią o nowo zaprzysiężonym pośle, że to cień Chlebowskiego, że zawdzięcza mu całą polityczną karierę. W Sejmie słychać, że teraz Jagła będzie pracował przy Wiejskiej na pozycję Chlebowskiego, który podobno już przebiera nogami, by wrócić do polityki.

Rafał Grupiński, szef klubu PO, pewnie załamuje ręce nad tymi zamianami. Ale takie już mamy prawo, że nawet jak wyborcy nie wybiorą, to zawsze może się zdarzyć tak, że posłem się zostanie. Oczywiście nie jestem za tym, by na okoliczność wakatu w sejmowym fotelu organizować wybory uzupełniające. To za dużo kosztuje, nie warto. Nic by się chyba jednak nie stało, gdyby na przykład miejsca zwalniane na rok przed końcem kadencji pozostawały nieobsadzone. Czy ktoś odczułby ten brak?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 25

Dodaj komentarz »
  1. Kto zastapi Tuska ? Wyborca musi o tym zadecydowac.

    Zadne z partyjnych manipulacji w PO i nominacji na premiera sa nie do zaakceptowania.

    Przede wszystkim Donka Tuska nikt nie wybieral. Europejczycy w Uni nia maja takiego przywileju aby wybierac najwyzsze wladze Uni. Donek Tusk zostal zainstlowany w kumoterski sposob przez tajmne grono osob za zamknietymi dzwiami.
    Zadnej pracy od Tuska spodziewac sie nie mozna. Przeciez to tylko historyk bez doswiadczenia, nawet kioskiem Ruchu nie kierowal. Jako premier zasluzyl sie podwojeniem dlugu publicznego czym znisczyl zycie milionom polskich dzieci i pokoleniom jeszcze nie urodzonym. Tusk w Brukseli bez pozytecznych kwalifikacji, bez znajomosci jezykow przyniesie Polsce i polakom tylko wstyd. Sorry, takie sa realia.
    Przez 7 lat dyktator Donek pozbywal sie kazdego w kim widzial zagrozenie dla swej przewodniej roli dyktatora absolutnego. Przez 7 lat dyktator Donek swa osoba i po przez partyjny nepotyzm ustalal dozwolony poziom intelektu na kazdym szczeblu zarzadzania krajem.
    A teraz zamierza opuscic stanowisko na ktore zostal zaprzysiezony na cala kadencje. Co warta jest przysiega na Konstytucje ? Jak widac przysiega na Konstytucje jest gowno warta.
    Jest oczywiste ze porzucenie stanowiska premiera przed koncem kadencji jest nielegalne. To zdrada stanu i jezeli dyktator Donek porzuci obecne stanowisko powinien stanac przed sadem za zdrade stanu.
    Wybory w 2007 i 2011 PO wygrala pod haslem DONEK LEPSZY OD KACZYNSKIEGO. Teraz skoro Donek Tusk zamierza opuscic stanowisko ktore przysiegal wykonywac w pelnej kadencji natychmiastowe wybory na koszt PO sa niezbedne.
    Zaden kandydat wyloniony w wewnetrznych manipulacjach w PO i nie potwierdzony w wyborach nie bedzie mial prawa rzadzic Polska.

  2. axiom1 odkrył wszystkie kulisy mianowania Premiera Tuska na stanowisko „Prezydenta UE”
    i w ten sposób „ujawnił” z dawien dawna znaną tajemnicę, że za wszystkim stoją układy i powiązania…
    Zacznę komentarz od kwestii przysięgi Premiera. Nie ma w Polsce takowej Panie (Pani) axiom1 – to kłamstwo
    Dalsze wywody można więc uznać za winy wszystkich Premierów, którzy zostali odwołani (Olszewski, Suchocka), bądź zostali odwołani wskutek działań politycznych (Mazowiecki, Marcinkiewicz) lub sami zrezygnowali na skutek wcześniej (niż kończyła się kadencja) wyborów – (J. Kaczyński). Wszystkim tym osobom należy się więc Trybunał z oskarżeniem o zdradę stanu !!! Tylko… który z nich przysięgał ???
    Reszty komentować nie będę… to wystarczy

  3. Axiom1 – dawno już nie czytałam takiego steku populistycznych bzdur. Wyluzuj chłopie i pomyśl.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Rezerwowych osłów.
    Jedna litera czyni różnicę.
    A Axiom ma rację.

  6. a niesiolowski to co ?
    sroce spod ogona uciekl

  7. Wprawdzie nie jestem ortopedą, ale p. Smirnowowi noga się raczej „POWINĘŁA” a nie podwinęła. Disce puella….

  8. Pani Czeszejko-Sochacka nie tylko zasłynęła z chuligańskiego wyczynu rysowania lakieru cudzego samochodu. Ona, co gorsza, przekazała wiele milionów złotych z naszych podatków swoim nieudolnym kumplom na tzw. starania W-wy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, na dodatek długo nie umiała się z tej kasy rozliczyć formalnie!!! Ta pani, poza „nerwami” ma jeszcze, co gorsza, lepkie rączki … 😉 Bardzo POmoże wizerunkowo PO … 😉

  9. Dyktator Donek nie ma prawa zrezygnowac dla lepszej podadki przezd koncem kadencji. Opuszczenie stanowiska przed koncem kadencji bedzie aktem dezercji.

    Brytyjski ‚Telegraph’ ujawnia szczegoly porozumienia Tusk-Cameron. Cameroon poparl Dpnka a w zamian Donek ma poprzezc w Brukseli brytyjski plan reform Uni.

    Brytyjczycy chca pozbawic immigrantow z krajow Uni wiekszosci benefitow. Czyli europejczycy pracujacy w Brytani beda traktowani jako obywatele drugiej kategorii.

    Dla swej prywaty Donek chce pozbawic 600 000 polakow pracujacych w Brytani benefitow ktore prawnie im sie naleza.

    Co za perfidia !!! Z powodu braku elementarnych kwalifikacji takiego Donka i jego partyjnejk kliki miliony polakow sa zmuszone szukac pracy za granica. I tenze Donek manipuluje zeby im zaszkodzic nawet za granica. I tylko z powodu osobistej zachlannosci i prywaty.

    Oczywiscie Donek liczy ze nominuje swego nastepce i ten bedzie poruszal sie na smyczy glosujac w Brukseli tak jak Donek obiecal Cameroonowi. To skandal nieslychany.

    Dlatego Donek musi byc zaskarzony za dezercje i zdrade stanu jezeli zerezygnuje przed koncem kadencji. A gdy zerezygnuje wybory sa koniecznoscia.

  10. Czasopismo „Polityka” cenię za poprawną mądrą pisownię. Dlatego rażą mnie teksty „z premedytacją porysowała cudzy samochód (bo utrudnił jej wyjazd z garażu” oraz „przyłapana przez monitoring”. Po co słowo „premedytacja”, żeby tekst lepiej wyglądał? Również jestem ciekawy jak ją „przyłapał” monitoring.

  11. gliwer
    1 września o godz. 20:42

    W przeszlosci byli premierzy ktorzy rezygnowali i zawsze po ich rezygnacji odbywaly sie wybory. Teraz w o wyborach nawet nie ma mowy. Donek cigle chce nominowac swego nastepce (przez farse wyborow w PO) i prowadzc go na smyczy.

    W Polsce i w innych krajach kazdy wyzszej rangi urzednik jest zaprzysiezany na kadencje lub dluzej. Wedle tej przysiegi Donek nie ma prawa zrezydnowc dla lepiej platnej posadki. Pozatym w wyborach zostal zawarty kontrakt z wyborcami. To rowniez zobowiazuje.

    Gdyby zolnierz szeregowiec ktory rowniez skalda przysiege w trakcie sluzby wzial oferte lepszego zoldu z innego kraju na pewno nie mial bys problemu. Ten zolnierz bylby dezerterem i zdrajaca i bylby sadzony za zdrade.

    Piszesz ze zawsze sa uklady. Tu jest wazne czego ten uklad z Cameroonem dotyczy. To wspoludzial w zamachu na europejska demokracje dla wlasnej prywaty i na koszt miedzy innymi 600 000 polakow pracujacych w Brytani.

    W obecnej Uni migranci z krajow czlonkowskich maja takie same prawa. Chocby na papierze. Brytania chce to zmienic i pozbawic obywateli innych krajow Uni praw pracowniczych ktore przysluguja brytyjczykom.

    To oczywiste dazenie do dyskryminacji i Donek obiecal w tym pomoc w zamian dla swej prywaty, w zamian za brytyjskie poparcie na szefa Rady Europy.

    Przystepujac do takiej umowy Donek popelnil swinstwo nieslychane !!! przeciwko polakom zmuszonym przez jego nieudolnosc do pracy w Brytani. Przeciwko prawom obywatelskim europejczykow i przeciwko demokracji.

    Jezeli do tego dojdzie kazdy obywatel kraju czlonkowskiego Uni pracujacy w innym kraju Uni bedzie traktowany jako obywatel drugiej kategorii. To olbrzymia cena ktora placic beda miliony ludzi po zeby Donek byl szefem Rady Europy.

    Ciekawe co on obiecal Merkel ?

  12. Anne Applebaum o Putinie i weselu w Chobielinie w 1939 r.

    Pani Anna Applebaum, znana dziennikarka amerykańska i prywatnie małżonka pana ministra Radosława Sikorskiego w dość specyficzny sposób i niejako „bez swojej wiedzy i zgody” uczciła 75 rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę i zarazem wybuch II Wojny Światowej oraz początek eksterminacji Polaków.

    Mianowicie opublikowała 29 sierpnia 2014 r. gazecie Washington Post artykuł pod tytułem: „War in Europe is not a hysterical idea”. (‘Czy wojna w Europie jest histerycznym pomysłem”).

    I rozpoczyna go w tak intrygujący sposób, że postanawiam ten fragment przytoczyć w całości w wersji angielskiej: „…Over and over again — throughout the entirety of my adult life, or so it feels — I have been shown Polish photographs from the beautiful summer of 1939: The children playing in the sunshine, the fashionable women on Krakow streets. I have even seen a picture of a family wedding that took place in June 1939, in the garden of a Polish country house I now own. All of these pictures convey a sense of doom, for we know what happened next.September 1939brought invasion from both east and west, occupation, chaos, destruction, genocide. Most of the people who attended that June wedding were soon dead or in exile. None of them ever returned to the house.(..)In retrospect, all of them now look naive. Instead of celebrating weddings, they should have dropped everything, mobilized, prepared for total war while it was still possible.”

    W tłumaczeniu na język polski tekst jest następujący: “…Wielokrotnie w ciągu mojego dorosłego życia (..) oglądałam polskie fotografie pokazujące piękne polskie lato 1939 roku: dzieci bawiące się w słońcu, eleganckie kobiety na ulicach Krakowa. Widziałam nawet zdjęcie rodzinnego ślubu , który miał miejsce w czerwcu 1939 r. w ogrodzie polskiego dworu, który dzisiaj posiadam (mam). Wszystkie te zdjęcia dostarczają uczucia jakiegoś fatum, bo my wiemy, co stało się potem. Wrzesień 1939 r. przyniósł inwazję z obu stron, wschodu i zachodu, okupację, chaos, destrukcję, ludobójstwo. Większość osób, które uczestniczyły w czerwcu w ślubie wkrótce były nieżywe lub na wychodźstwie. Żadna z nich nigdy nie wróciła do domu (..) Z dzisiejszego punktu widzenia wszyscy oni wyglądają naiwnie. Zamiast celebrować śluby powinni oni rzucić wszystko, zmobilizować się, przygotować na wojnę totalną, kiedy to jeszcze było możliwe…”.

    Dalej artykuł możecie sobie państwo w niemal w całości w wersji polskojęzycznej przeczytać w Gazecie Wyborczej pod tytułem :”..Anne Applebaum: Czy przygotowania do wojny to histeria? A może jej brak jest naiwnością?”.

    Od razu zaintrygowało mnie to że w polskiej wersji językowej to jest w „giewu” redaktorzy wykosili z pierwszego , jakże ważnego akapitu pewne zdanie, które tu zostało wytłuszczone jako pierwsze. O tym zdjęciu ze ślubu w 1939 r. przed polskim dworem, który dzisiaj posiada Anne Applebaum w Chobielinie.

    Z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów, redaktorzy giewu uznali to zdanie „za trefne”. Autorka co prawda określa ich jako „ludzi naiwnych, którzy zamiast wesel powinni byli jakoś „mobilizować się do wojny totalnej”, ale nie mówi nam o kogo chodzi. No bo jej chodzi i o „tamtych naiwnych Polaków” i o „nas dzisiejszych Polaków”, którzy nie dostrzegamy, jak rozumiem, zdaniem Autorki, potwornego niebezpieczeństwa , które się zbliża.
    No i jeszcze ta informacja, że nikt z uczestników wesela w Chobielinie w 1939 r. „nigdy nie wrócił do domu”.

    No i mam dla państwa niespodziankę. Wrócił i to niejeden. Czyli wielka reporterka i komentatorka polityczna, „największy autorytet od Europy Wschodniej”, podaje nieprawdę i , mam powody przypuszczać, że podaje nieprawdę świadomie.

    A jakie były fakty? Oto w czerwcu 1939 r. w Chobielinie bogaty starszy pan, ziemianin i przedsiębiorca Julian Reysowski wydawał za mąż swoją najmłodszą córkę Marię Reysowską za pana Wacława Stankiewicza. Na weselu zjawiło się „pół województwa” albowiem gospodarz miał dużą rodzinę i był bardzo popularny również jako patriota i ojciec oraz teść patriotów- uczestników Powstania Wielkopolskiego.

    Osławione zdjęcie, które miała oglądać Anne Applebaum „przez prawie całe swoje dorosłe życie” zostało opublikowane w 2001 r. w książce biograficznej autorstwa wnuczki pani Teresy Mikosz – Hintzke, która od 1953 r. mieszka w USA, a która była obecna na tym weselu i jest obecna na zdjęciu jako najmłodsza uczestniczka.Książka nosi tytuł: „…Six Years ’til Spring: A Polish Family’s Odyssey..”. I została wydana w roku 2001.

    Pani Anne Applebaum w specyficzny sposób uczciła 75 rocznicę wybuchu IIWW posługując się dla swoich politycznych celów zdjęciem ludzi, których piętnuje określeniem “naiwni” a nie podając ich nazwisk.

    Kim zatem byli ci „naiwni Polacy” Reysowscy, właściciele Chobielina w 1939 r.?

    „Założycielem rodu w Chobielinie” był bardzo zdolny przedsiębiorca Polak Julian Reysowski, który w roku 1920 , kiedy Niemcy opuszczali po rozbiorach dawną Wielkopolskę odlupił za marki, które zarobił na handlu zbożem – majątek Chobielin wraz z 400 ha ziemi, młynem i udziałami w pobliskiej cukrowni od niemieckiej rodziny, która postanowiła po wojnie osiedlić się w Niemczech.

    Był ojcem pięciorga dzieci: dwóch synów Maksymiliana i Bernanrda oraz trzech córek: Heleny, Łucji i Marii.

    Maksymilian, urodzony w 1898 r. został zmobilizowany do armii niemieckiej w I WW, dosłużył się Żelaznego Krzyża , stopnia sierżanta, co nie przeszkodziło mu w uczestniczeniu z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim. Jego biogram znajduje się na stronie poświęconej Powstaniu Wielkopolskiemu. Walczył pod dowództwem Jana Sławińskiego, który został mężem jego siostry Heleny w roku 1921. Miał też drugiego szwagra z Powstania Wielkopolskiego: Józefa Muślewskiego, męża Łucji Reysowskiej.

    A teraz odnieśmy się do informacji Anne Applebaum, iż uczestnicy wesela w czerwcu 1939 r. nie mieli po wybuchu wojny nigdy wrócić do Chobielina.

    Jest to nieprawda. Co prawda rodzina wyjechała pod koniec sierpnia 1939 r. na wschód aż do Lwowa, i znaczna jej część została wywieziona „na białe niedźwiedzie” aż do Turkmenistanu, w tym malutka Teresa Mikosz, wnuczka Juliana Reysowskiego –wraz ze znaczną częścią Rodziny, w tym z Matką i Dziadkiem Julianem, który zmarł z głodu i ciężkiej pracy – wraz ze swoim nowonarodzonym Wnukiem Krzysztofem i jeszcze kilkoma niewymienionymi członkami swojej Rodziny, ale ze Lwowa powróciła do Chobielina Córka Helena wraz z małymi dziećmi i pojawił się też w okolicach Chobielina Syn Bernard.

    Ich koleje losu były znamienne: Helena po pojawieniu się w drzwiach Chobielina, dostała „z łaski” prawo przespania jednej nocy i została wyrzucona przez niemieckiego treuhandera o nazwisku – Wega (później osadzony został Niemiec z Łotwy o nazwisku Thurman), który już zarządzał majątkiem Reysowskich i znalazła schronienie w młynie.
    Brat Maksymilian pojawił się schorowany z frontu wraz z żoną i dwojgiem dzieci – i dzięki wstawiennictwu niemieckiej rodziny von Poll, zapewne dzięki temu „Żelaznemu Krzyżowi” z I WW, dostał pracę robotnika rolnego w majątku własnego Ojca – w Chobielinie. Później zdecydował się opuścić Chobielin i zamieszkał w Łabiszynie w jakimś letnim domku rodzinnym. Zachorował w 1941 r. a ponieważ w Warthegau, którym zarządzał Greiser, jako Polak nie miał prawa do lekarza i lekarstw- zmarł 19 stycznia 1942 r. Jego dzieci : Bogusław i Danuta dożyli w Polsce do naszych czasów bez możliwości odzyskania dziedzictwa po Dziadku.

    Takiej możliwości nie otrzymała również Helena z d. Reysowska, żona Powstańca Wielkopolskiego Jana Sławińskiego, który okupację spędził w niemieckim oflagu a po wojnie wstąpił do Armii Andersa, ale już w 1945 r. powrócił do Polski i POJAWIŁ SIĘ W CHOBIELINIE.

    Miał ku temu powód, albowiem przed wojną to on powoli przejmował zarządzanie majątkiem od starzejącego się Teścia a władze komunistyczne anulowały niemiecki akt konfiskaty majątku Julianowi Reysowskiemu.

    Szczęście nie mogło trwać długo. Urząd Bezpieczeństwa w Szubinie na wieść, że w „Chobielinie pojawił się tajemniczy Anglik” szybko zareagował: troje smutnych pojawiło się na progu Chobielina i dało Janowi Sławińskiemu 3 dni (słownie: trzy) na opuszcznie majątku, który został „znacjonalizowany” i przekształcony w PGR.

    Jan Sławiński wraz z rodziną przeniósł się był do tego „słynnego młyna” wraz z rodziną, ale młyn też został „znacjonalizowany” w latach 50-tych i rodzina Sławińskich dożyła „naszych czasów” bez możliwości powrotu do swojego domu.

    No i pozostała córka Łucji Reysowskiej, która szczęśliwie przeżyła Gułag i wraz z małą Tereską ewakuowała się do Iranu a następnie połączyła z Mężem i po wędrówkach po Europie wyjechała z Mężem do USA, gdzie jej córka wykształciła się i napisała książkę o Rodzinie Reysowskich i ich „epopei sześcioletniej”. Teresa również przyjechała do Polski ale we wczesnych latach 90-tych aby rozejrzeć się, czy da się odzyskać rodzinny dom.

    Wszyscy zięciowie i syn Juliana Reysowskiego walczyli w wojnie obronnej 1939 r., Jan Sławiński był poszukiwany przez Gestapo siedząc w oflagu, natomiast Powstaniec Wielkopolski Józef Muślicki, mąż Łucji został rozstrzelany w kwietniu 1940 r. w Kozielsku

    A w roku 1989 r. państwo Teresa i Jan Sikorscy, projektanci z Bydgoszczy, rodzice Radosława Sikorskiego, zakupili podobno za 1200 USD 14 ha gruntów ornych z dawnego majątku w Chobielinie wraz z domem Juliana Reysowskiego od „Skarbu Państwa”, cokolwiek to miałoby znaczyć.

    Dziś Gazeta Wyborcza wymienia nazwisko Reysowskich głównie w kontekście zakupienia przez Juliana majątku w 1920 r. od niemieckiej rodziny Falkenbergów. Nie podają natomiast, że Falkenbergowie byli szczęśliwymi posiadaczami majątku Chobielin w XIX w. do I WW – po przejęciu go za grosze w 1791 r. od polskiego ziemianina Józefa Hulewicza przez władze pruskie w ramach zaboru ziem Wielkopolski.

    A co do tego ma pan Putin? Pani Anne Applebaum sugeruje niedwuznacznie, że winniśmy podjąć jakieś akcje, ale nie wiadomo jakie, bo …. Ukraina jest na wojnie z Putinem czy raczej Putin jest na wojnie z Ukrainą. Ale nie wiadomo jakie.

    Nie wiem, może Polki winny ubierać się mniej elegancko, zwłaszcza te w Krakowie. I żadnych ślubów drodzy państwo. Idzie wojna i Anne wam mówi: żadnych ślubów a zwłaszcza zdjęć rodzinnych na trawnikach przed domkami wiejskimi.

    Mają tu przyjść chyba „jacyś zwycięzcy” i zapewne pozabierać nam te domki. Wraz z trawnikami. Bliżej nie wiadomo, ale kilkakrotnie wśród komentarzy pod artykułem w Washington Post pojawiło się słowo „histeria”.

    Ja mogę tylko się zastanowić, jak się pani czuje w domu Reysowskich , pani ministrowo. Ja wiem , ja wiem. Dom był „prawie rozwalony” i „w ogóle”.

    Niemniej jednak tylko na przykładzie wojennej-i-powojennej historii własności domku w Chobielinie mamy prawo sądzić, że nie jesteśmy tacy naiwni, jak jest łaskawa pani ministrowa sugerować.

    Warto natomiast przeczytać książkę pani Miszczak Hintzke pt. Six Years ’til Spring: A Polish Family’s Odyssey”.Ładny kawał historii i geografii typowo „polskiej” w czasach IIWW na przykładzie Rodziny Reysowskich z Chobielina.

    PS. Okrągła 75 rocznica napaści Niemiec hitlerowskich (dokładnie: III Rzeszy Niemieckiej ) na Polskę w dniu 1 września 2014 r. została totalnie przemilczana przez wszystkie media polskojęzyczne, w tym portale internetowe. Jedyny poważny materiał na temat tego WYDARZENIA zamieściła blogerka Wiesława. Reszta komentatorów wszelkich opcji (poza Ojcem Dyrektorem oczywiście) zajmowała się jakże ważnym problemem znajomości języka angielskiego przez nowo-wybranego Przewodniczącego Rady Europy. To wiele mówi o metodach pracy nad naszymi umysłami.

    Natomiast ja ten wpis poświęcam wszystkim Polakom – ofiarom zbrodniarzy niemieckich, sowieckich, banderowskich i wszelkich innych. Polakom, których ofiara jest przemilczana i bagatelizowana przez III RP i jej agendy oraz tzw. elity.

  13. „Natomiast ja ten wpis poświęcam wszystkim Polakom – ofiarom zbrodniarzy niemieckich, sowieckich, banderowskich i wszelkich innych. Polakom, których ofiara jest przemilczana i bagatelizowana przez III RP i jej agendy oraz tzw. elity.”

    A za wszystko odpowiedzialne jest Wall Street

    http://www.amazon.com/gp/product/190557035X/ref=ox_sc_act_title_1?ie=UTF8&psc=1&smid=ATVPDKIKX0DER
    http://www.amazon.com/gp/product/0945001533/ref=ox_sc_act_title_2?ie=UTF8&psc=1&smid=ATVPDKIKX0DER

    Podzeganie rusofobi i konfliktu w Europie jest celem Anne Appelbaum

  14. @axiom 1

    100% zgoda – nic dodac nic ujac

    Pozdrawiam

  15. Anne Appelbaum i jej maz Radzio czesto narzekaja na antysemityzm. I maja racje. Kazda nienawisc na tle narodowosciowym powinna byc bezwzglednie tepiona.

    Jednakze sam sa jednymi na najbardziej paskudnych rusofobow. Co za hipokryzja !!!

  16. @Józef z Londynu. Wzruszający tekst. Kłaniam się z szacunkiem

  17. „A w roku 1989 r. państwo Teresa i Jan Sikorscy, projektanci z Bydgoszczy, rodzice Radosława Sikorskiego, zakupili podobno za 1200 USD 14 ha gruntów ornych z dawnego majątku w Chobielinie wraz z domem Juliana Reysowskiego od „Skarbu Państwa”, cokolwiek to miałoby znaczyć.”

    Nawet wtedy wiecej kosztowal 1 m² mieszkania w Wa-wie !

    Mylse ze ambitny dziennikarz polityczny Polityki powinien te tranzakcje zbadac. Czy byl przetarg ? Jak ustalono cene ? Na jakiej podstawie prawnej doszlo do tranzakcji ? To wymarzony temat dla dziennikarza politycznego Polityki.

  18. Na naszych oczach okazuje się, że życie przekracza wyobraźnię każdego pisarza. Czy ktokolwiek mógł przewidzieć, że zwyczajny cwaniak – przebiegły spryciarz z powieści Dołegi-Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy” zostanie jednak premierem w „wolnej” Polsce ? Wprawdzie Dołega – Mostowicz stawia na końcu swej powieści znak zapytania, jednak w realu spryciarza nikt nie pyta o jego przeszłość. Nikt nie pyta o afery, nikt nie pyta o zwędzone pieniądze, nikt nie pyta o długi, których narobił, o gigantyczne pieniądze, które zostały zdefraudowane na autostradach, czy przy wprowadzaniu tzw. cyfryzacji, oraz udziale jego synalka w przedsięwzięciu pt. Amber Gold. W ten sposób chytry cwaniak został nie tylko premierem Polski, ale powtórnie wygrał wybory. Teraz został nominowany przez cesarzową Europy na szefa Rady Europejskiej…
    Na wieść o tej nominacji, euforia rozentuzjazmowanych żurnalistów oraz ekspertów z Bożej łaski i politykierów, przekroczyła w Polsce wszystkie granice groteski. Słuchając (choć tego nie da się słuchać !) peanów na cześć współczesnego nam Nikodema Dyzmy, który doprowadził Polskę do kompletnego chaosu oraz zadłużył tak, że musiał okraść przyszłych emerytów – ma się pewność, że propaganda III RP przekroczyła szczyty propagandy PRL-u i propagandy Goebbelsa razem wziętych. Żurnaliści i „eksperci” zachowują się niczym tubylcy z Hawajów, którzy w 1778 roku powitali Jamesa Cooka, jako przybyłego i oczekiwanego przez nich Boga. Kto jednak zna historię jedenastu lat podróży Jamesa Cooka po Pacyfiku wie, że gdy „Bóg” Cook przybył rok później na Hawaje, ci sami tubylcy zatłukli go pałkami i zjedli. Tubylcy bowiem zrozumieli, że poza przywiezionymi paciorkami, żadne cudy nie zdarzyły się po wizytacji „Boga”, za którego uznali Jamesa Cooka. Odkryli też swoją głupotę i zaślepienie, dostrzegając w Cooku osobę o cechach nadprzyrodzonych…
    A tu i teraz mija już siedem lat od chwili, gdy Polacy – niczym zacofani aborygeni – dali się nabrać na cudy rudego cwaniaka i na jego oburzenie w związku z taśmami posłanki Renaty Beger. „Jestem poruszony zawartością tych taśm. Dziękuję dziennikarzom, za wspieranie demokracji poprzez ujawnienie kompromitującego przypadku skandalicznej korupcji politycznej jakiej dopuścił się PiS. Miliony Polaków mogły poznać dzięki tym nagraniom kulisy kuchni politycznej kompromitującej obecny rząd” – grzmiał cwaniak, którego partię Polacy wkrótce wybrali, licząc na cudy „dotkniętego przez Pana Boga” Geniusza Kaszub. W ślad cwaniaka z Kaszub poszli żurnaliści, publikując analizy, pełne oburzenia komentarze, wezwania do dymisji rządu PIS-u potępiając przez miesiące „ żenującą korupcję polityczną”. A gdy po tej kampanii , udający demokratę i zbawcę spryciarz wygłosił 3,5 godzinne expose, obiecując już jako premier 176 cudów, jakie dotkną Polaków – euforii nie było końca. Tak właśnie zaświeciło nad Polską „Słońce Peru”, które teraz swoim blaskiem ogarnie całą Europę.
    To nic, że w okresie siedmiu lat ujawniono kompromitujące każdy normalny rząd taśmy z nagraniami posła Serefina z PSL oraz całej czołówki PO i rządu. To nic, że sprytny cwaniak pozamiatał wszystkie afery pod dywan, chroniąc aferzystów przed odpowiedzialnością polityczną, wysyłając ich m.in. na placówki. Najważniejsze, że „elyty” tego teoretycznego państwa z równym zacięciem, jak osiem lat temu „wspierały demokrację”, maglując przez miesiące nagraną „korupcję polityczną PIS-u”, tak teraz – wspierając cwaniaka, – oburzają się na nagrane rozmowy członków jego rządu. „Nagrywanie to plugawienie życia politycznego” – poinformowała lemingi „Gazeta Wyborcza”…
    W ten sposób powstawała mafia. Tak kreowani byli szefowie mafii – wspierani przez skorumpowane i zdemoralizowane media, które piały z zachwytu nad zwyczajnymi cwaniakami a także mordercami, którzy korumpowali całe państwa. Dziś jednak wystarczy wchodzić między policzki Angeli, by stać się przewodniczącym Rady Europejskiej. Dziś trzeba tylko cwaniaczyć, rżnąć głupa i opowiadać bajki, by stać się przewodniczącym Rady Europejskiej. Co tam przewodniczącym Rady ! Cwaniak stał się „prezydentem c Europy” ! On stał się „twarzą Europy”, a nawet „Królem Europy” ! Jego nominacja przez cesarzową Angelę na Króla Europy, to było przecież wydarzenie równe – jeśli nie większe – niż wybór kardynała Wojtyły na Papieża ! Bo przecież cwaniak z Kaszub, dla którego polskość była i jest nienormalnością, został przez „elyty” zadupia Europy automatycznie kanonizowany za życia. Takiej laudacji nie dostąpił żaden święty w całej historii Kościoła !
    Ten cwaniak to już nie tylko Słońce Peru i Geniusz Kaszub, dotknięty przez Pana Boga ! To sam Bóg, który teraz sprawi, że rzeka pieniędzy wpłynie do Polski. On wszystko załatwi, on zmieni noc w dzień i on Putina poskromi ! Emigrantom, którzy wbrew jego woli nie wrócili na łono Ojczyzny – zmniejszy zasiłki na dzieci w Wielkiej Brytanii ! Tym, co tu zostali doda po 50 złotych na dziecko, by wreszcie poczuli, czym jest prawdziwy dobrobyt….
    Kolejną powieść „Kariera Nikodema Dyzmy 2” napisało samo życie. Wyjaśniona więc została przyczyna, dlaczego Polacy nie czytają książek. Wystarczy bowiem otworzyć telewizor i przełączyć go na tzw. kanał informacyjny. Informacji, jakie tam lecą nie byłby w stanie wymyśleć żaden fantasta, żaden Dołęga-Mostowicz… Właśnie cwaniakowi zebrane u Lisa lemingi śpiewają sto lat, choć sami za trzydzieści parę lat grzebać będą w śmietnikach. Oni są tak głupi, że nie kojarzą, że ten którego dzisiaj uwielbiają, już im zgotował realny dramat. Tylko piosenkarz Wiśniewski wreszcie pokapował, że w przyszłości czeka go nędza. Jak mu wyliczył ZUS – w wieku 67 lat otrzyma 169 złotych emerytury…
    Prawdę mówiąc nie żal mi Wiśniewskiego. Myśmy w jego wieku obalili komunę. Jednak naszym wspólnym błędem było to, żeśmy komuny nie dobili, idąc za głosem „toleracji” innego cwaniaka, który ukrył swoją przeszłość, by stać się europejskim mędrcem. W ten sposób w „wolną” Polskę wkroczyli dawni agenci bezpieki, a nawet Stasi. Do dziś na przykład nie wiemy kim był agent Stasi „Oskar” penetrujący gdańską „Solidarnośc”…
    Ten błąd otworzył drogę dla armii cwaniaków, których emanacją jest nominowany właśnie przez Angelę przewodniczący Rady Europejskiej, a w zasadzie Król Europy – Nikodem Dyzma naszych czasów.

  19. Opublikowane przez „Wprost” materiały dotyczące aneksu do raportu o likwidacji WSI wywołały spory i kontrolowany zamęt. Nawet część prawicowych publicystów przyjęła narracje, że może to być uderzenie w Bronisława Komorowskiego, choć z chytrze zredagowanego artykułu wynikało raczej, że to obecny prezydent został sprytnie ucharakteryzowany na człowieka, na którego zagiął parol Antoni Macierewicz rzekomo wykonując polityczne zlecenie i to nie mając ku temu żadnych przesłanek, a tym bardziej dowodów.
    Warto przypomnieć, że w 2007 roku „Dziennik”, a za nim „Gazeta Wyborcza” informowały, że aneks do raportu o likwidacji WSI można bez trudu zakupić na Bazarze Różyckiego. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca i była to tylko jedna z odsłon prowokacji wymierzonej w członków komisji weryfikacyjnej mająca ich zdyskredytować w oczach opinii publicznej.

    Przysłuchuję się i przyglądam tak zwanym wiodącym mediom i zachodzę w głowę jak mogą one z uporem maniaka pomijać i z premedytacją przemilczać taki oto fakt. Sąd Rejonowy dla dzielnicyWarszawa-Wola na 10 września bieżącego roku wezwał w charakterze świadka prezydenta Bronisława Komorowskiego w niegdyś głośnej, a dziś wyraźnie przemilczanej i kłopotliwej sprawie, w której oskarżonym jest dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński i były pułkownik WSI Aleksander L. Chodzi o grubymi nićmi szyty zarzut rzekomej płatnej protekcji podczas weryfikacji żołnierzy WSI.
    Czyżby byłe WSI goniły w piętkę? Jeszcze 7 lat temu kłamliwie zapewniano, że można kupić sobie dostęp do całego raportu, a dzisiaj chwalą się zaledwie 40 bezwartościowymi kartkami?
    Skoro historia z Bazarem Różyckiego okazała się wierutnym kłamstwem to wydaje się, że tygodnik „Wprost” mógł zostać użyty do kolejnej prowokacji, a materiały, o których przez siedem lat nawet mysz nie pisnęła dostarczyć mogły mu tylko służby. Tylko na czyje polecenie? Dobre pytanie skoro zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, czyli tragedii smoleńskiej łapę na nich natychmiast położył sam Komorowski?

    Warto w tym momencie przypomnieć czytelnikom, że 1 marca 2012 w tej samej sprawie miał zeznawać były płk WSI, Leszek Tobiasz. Kłopotliwa sprawa, bo miało dojść również do konfrontacji Sumlińskiego, Tobiasza i Komorowskiego, a dziennikarz miał wielką szansą na wykazanie kłamstw obu tych panów zamieszanych w prowokację byłych WSI.
    Niestety cóż za pech. Płk Leszek Tobiasz, nocą 10 lutego 2012 roku bawił się na imprezie integracyjnej mazowieckiej komendy Ochotniczych Hufców Pracy. Podczas tańca nagle upadł, uderzył głową w parkiet, stracił przytomność i zmarł. Przyczyny nagłej śmierci? Oczywiście sprawcą okazał się „układ” krążenia, o wiele mniej wydajny niż u cudem ocalonego, choć niestety sparaliżowanego do dziś posła Józefa Gruszki, który drążąc tajemnice mafii paliwowej przed sejmową komisja śledczą również pewnego dnia padł na ziemię po wypiciu filiżanki kawy. Było to nomen omen, 10 kwietnia 2005 podczas targów rolniczych w Marszewie. Niestety zapomniany dziś poseł nie opamiętał się w porę i nie zamilkł, kiedy pogrożono mu palcem, czyli aresztowano jego asystenta, Marcina Tylickiego, któremu postawiano spreparowany zarzut szpiegostwa.

    Powiem szczerze, że bardzo źle się czuje w tym rzekomo wolnym demokratycznym i suwerennym kraju, w którym przy okazji każdej kombinacji operacyjnej zerkając w ekran telewizora oglądam ciągle te same komunistyczne gęby stałych medialnych bywalców typu Dukaczewski, Czempiński, Ciosek, Miller z dokooptowanymi przydupasami z PO i palikociarni. Bierze mnie na wymioty widząc dziennikarzy, którzy z pełną premedytacją nie zadają swoim rozmówcom oczywistych pytań i celowo pomijają podstawowe fakty.
    Komorowski wydaje się na dziś być ostatnią szansą i deską ratunku Systemu oraz żądnych zemsty WSIoków, gdyż Platforma Obywatelska jest typową powołaną z udziałem służb specjalnych partią władzy nieposiadającą żadnego ideowego spoiwa. Po przegranych wyborach rozpadnie się szybko jak domek z kart i tylko kreowany na jowialnego dobrego wujaszka i brata łatę, Komorowski ma szansę zagospodarować jakąś część tej szkodliwej dla Polski formacji. Tylko reelekcja Komorowskiego pozwoli Systemowi na wetowanie kluczowych ustaw, które umożliwiłyby odzyskiwanie Polski dla Polaków oraz rozliczenie i ukaranie zdrajców, oraz złodziei. Tylko on na dzisiaj gwarantuje to, że aneks do raportu o likwidacji WSI leży sobie bezpiecznie w sejfie. Dlatego też układ będzie go bronił jak niepodległości atakując nawet układy krążenia ludzi niewygodnych.

    Nie jestem dziennikarzem śledczym więc do wytłumaczenia sobie dziwnej i jednocześnie spektakularnej kariery politycznej Komorowskiego podchodzę po swojemu. Nie potrzebuję do tego twardych procesowych dowodów, bo wystarczy najzwyczajniej tak zwany chłopski rozum.
    Wyobraźmy sobie, że w II Rzeczpospolitej zaraz po odzyskaniu niepodległości ktoś wpadłby na pomysł aby wywiad i kontrwywiad wojskowy oprzeć na fundamencie składającym się z obywateli polskiego pochodzenia, którzy byli agentami i płatnymi szpiclami carskiej Ochrany. Już sam taki pomysł dyskwalifikowałby jego autorów i skazywał ich na polityczny niebyt, o ile nie na więzienie lub kulę w łeb.

    Jak więc dzisiaj logicznie sobie wytłumaczyć to, że polityk taki jak Komorowski, który od lat broni WSI, czyli „długiego ramienia Moskwy” w Polsce nie został wyrzucony na polityczne pobocze, a wręcz przeciwnie, podąża środkiem autostrady prezydencką limuzyną? Dlaczego to, co w wolnym i suwerennym kraju powinno polityka definitywnie pogrążyć w III RP wywindowało go na najwyższy urząd w państwie? Co może się kryć za tym, że głowa państwa była i jest największym orędownikiem i obrońcą organizacji, która przez wszystkie lata swojego istnienia nie wykryła ani jednego agenta GRU? Przytaczanie w tej sytuacji dyżurnego argumentu o profesjonalizmie oficerów WSI można porównać do wręczania Orderu Virtuti Militari żołnierzowi, który zdezerterował z pola walki i zasilił szeregi wroga.
    Myślę, że odpowiedź na te pytania zawarta jest już w tytule mojego artykułu.

    I jeszcze na koniec gorąca informacja. Oczywiście gorąca w chwili, gdy piszę ten tekst.
    W Sopocie usechł „dąb wolności” zasadzony tam dwa miesiące temu przez Komorowskiego z okazji rzekomego 25.lecia odzyskania przez Polskę niepodległości w 1989 roku. Warto przypomnieć co Komorowski sadząc drzewko mówił: Nie podlewajmy Dębu Wolności trucizną, jaką jest polityczna hipokryzja
    Wygląda na to, że truciciel i hipokryta to ten, który drzewko zasadził. Ktoś może powiedzieć, że uschniecie dębu to zwykły przypadek, a ja mu wtedy odpowiem słowami śp. ks. Bronisława Bozowskiego:
    Nie ma przypadków są tylko znaki

  20. Na nic zapewnienia, na nic zaklęcia, że w PO politycy potrafią trzymać na wodzy swoje ambicje i apetyty na władzę. Bo przecież Komorowski nigdy mentalnie z PO nie wyszedł. Zaczęło się więc: spiski, intrygi, wojna i wstrząs, rozłam w Platformie? Oto, tylko co „król Europy” Tusk ze swoją kamarylą wyprowadził na scenę lady Kopacz jako nową królową (… nie lady Makbet, nie las birnamski po nią przychodzi, ale przyjdzie straszna, wzruszona na metr ziemia smoleńska …), a już Komorowski spuszcza kurtyny, zmuszając ich do pośpiesznego zniknięcia… Komorowski rzecze: to nie takie hop-siup! Koniec waszej zabawy, hola-hola! Teraz k… ja! Teraz wam pokażę, kto tu tak naprawdę władzą gra, kto tu rządzi!

    Chwila nieuwagi Tuskowej Platformy, zbytniej rutyny i pewności siebie, i już władza odjeżdża sprzed nosa. Już się wszyscy cieszyli, już wołali: Ewka będzie premierem, Ewka będzie rządzić! A tu psikus – Komorowski mówi „nie”. Nie płacz, Ewka, nie histeryzuj, ale mam teraz inny pomysł. Będzie premierem mój człowiek, a potem on usunie z rządu ludzi Tuska i zastąpi ich moimi zaufanymi ministrami. Miller się zgodzi, Piechociński nie ma wiele do gadania, Palikota nie trzeba nawet prosić. Będzie rząd w symbiozie z prezydentem, bez żadnych szorstkich przyjaźni, po prostu, pełna „modernizacja”. Miedwiediewowi się nie udało z Putinem, niech zazdrości!

    Tusk odesłał Komorowskiego do pilnowania żyrandola? Dziś Komorowski mu pokazał: mam żyrandol i nie zawaham się go użyć!

  21. Profesorzyna Środzina z domu Ciupak na łamach Gazety Wyborczej napisała: Pojawienie się w mediach ugandyjskiego cudotwórcy Bashobory nikogo zapewne nie zdziwiło. W mediach można zobaczyć różne rzeczy. Faceta, co zamknął się w szklanej kuli wypełnionej wodą i spędził tam kilka dni, człowieka gumę, kobietę o dwóch, a nawet trzech głowach…
    Oto głębokie przemyślenia pani filozof z profesorskim tytułem. Drżyjcie mędrcy całego świata.
    Po pierwsze cudotwórcą jest Jezus Chrystus, a nie ksiądz Bashobora, co duchowny przy każdej okazji podkreśla. Po drugie to nie dziwi nas wściekłość Czerskich wywołana tym, że katolicki ksiądz potrafi zgromadzić nieprzebrane tłumy wiernych, a jeszcze na dodatek redaktor Krzysztof Ziemiec przeprowadza z nim rozmowę w telewizji publicznej.
    Jeżeli kiedyś na wezwanie organu Ojca Redaktora Michnika na manifestację przybyły 4 osoby, w tym dwaj tamtejsi dziennikarze to frustracja wydaje się jak najbardziej zrozumiała. Spadająca sprzedaż Gazety Wyborczej czyni ją prowincjonalnym jarmarkiem, którego organizatorzy ściągają coraz bardziej wątpliwe atrakcje, aby zadziwić czytelników. Ciekawe, kiedy profesorzyna Środzina z domu Ciupak pojmie w końcu, ze sama pełni tam rolę obwoźnej owłosionej baby masturbującej się na oczach zdegenerowanego lewactwa?

  22. Tylko dlatego ze Kopacz swym intelektem nie zagrazala Tuskowi, dlatego byla w rzadzie i Tusk mial do nie pelne zaufanie.

    Teraz jezeli to uparte i histeryczne babsko zostanie nominowane w kumoterski sposob na premiera (taka ta polska demokracja w ktorej wyborca nikogo nie wybiera) to jest oczywiste ze do rzadu nominuje tylko osoby ktore swym intelektem jej z koleji nie zagrazaja. Tak dziala mechanizm spychajacy Polske do sredniowiecza.

    Jest zadziwjace ze zadne z mediow nawet nie probuje oszacowac jej kwalifikacji z punktu przydatnosci do stnowiska premiera. Tepe, nierozgarniete, ociemniale polskie dziennikarstwo nie rozumie ze osoby okupujace najwyzsze stanowiska publiczne bez kwalificacji (co wymaga polskie prawo) sa szkodnikami najwyzeszgo rzedu.
    Sa gorsi od wojny. Bo swa glupota niszcza wiecej niz wojny.

    Nie rozumiem w jaki sposob lekarz pediatra ma byc premierem. Zakowski tlumaczy ze ‚jak scisnie to nie pusci’,…. i to ma byc kwalifikacja na premiera !!!! Kazdy pies i kot rowniez by mogl byc premierem.

    Po dezercji Tuska Polska jak nigdy porzednio potrzebuje fachowca na stanowisku premiera, Tylko magistraty i doktoraty z ekonomi, finansow publicznych, strategicznego planowania, zarzadzania i biznesu poparci co najmniej 20 letnim stazem pracy w duzej korporacji powinni sie kwalifikowac.

    Aha, Platforma nie ma takich. Tacy przeciez zagrazali by Tuskowi. Takich Platforma systmetycznie sie pozbywala aby dyktatura Tuska byla niezagrozona. W takim razie Platforma nie nadaj sie do rzadznia.

  23. W związku z euforią eliciarstwa i żurnalistyki zadupia Europy po wyborze Donalda Tuska na Króla Europy, wielu tubylców zamieszkujących terytorium teoretycznego państwa chciałoby wiedzieć, jak Donald będzie żył, gdy już zostanie tym Królem. Odpowiedź jest prosta: Donald Tusk będzie żył jak prawdziwy Król ! Dlatego nie powinna nikogo dziwić informacja, że samych kamerdynerów Donald Tusk będzie miał trzech, zaś kierowców aż czterech. Bo Królowi to się należy jak psu buda ! Donald zatem będzie spał na królewskim łożu z baldachimem i czuwającym przy łożu nocnikowym, żeby Donald nie musiał w nocy biegać, gdy mu się zachce…
    Tubylców znad Wisły mimo to interesuje, po co Królowi Donaldowi potrzeba będzie aż trzech kamerdynerów, skoro normalny tubylec nie potrzebuje żadnego ? Tu odpowiedź jest jeszcze prostsza, gdyż tubylec znad Wisły nigdy królem nie był i nigdy nie będzie. A więc nie wie, że Donald Tusk, jako Król Europy nie będzie jadł i pił jak zwyczajny tubylec znad Wisły. On będzie smakował…. Jeden kamerdyner poda mu na złotej łyżeczce kawior do posmakowania, drugi pospieszy z truflami, trzeci zaś podstawi do ust kryształowy kieliszek z najlepszym szampanem. Oczywiście – do posmakowania. I tak smakując tego i owego, w miłej atmosferze popołudnia minie codzienny obiad Króla Donalda. Podobnie zresztą codzienne śniadanie, podwieczorek i kolacja. Nie muszę dodawać, że i przy innych czynnościach – Królowi Europy będzie towarzyszyć trzech kamerdynerów. Jeden będzie rozpinał, drugi pomoże usiąść, a trzeci też się przyda…
    Ale przecież to nie wszystko. Gdy po smakowaniu potraw i trunków, Król Donald rozsiądzie się przed stucalowym telewizorem, żeby obejrzeć mecz Bayernu Monachium – jeden kamerdyner rozłoży poduszki pod spracowanymi nogami Króla, drugi kamerdyner przypali kubańskie cygaro – trzeci zaś podstawi do ust królewskich szklankę z najlepszą whisky, lub kieliszek wykwintnego koniaku….
    A w tym samym czasie jeden kierowca zawiezie małżonkę Króla do galerii handlowej w miejscowości Bruksela, drugi kierowca sprawdzi stan zaopatrzenia w koszulki klubu Anderlecht, na którego boisku Król Donald rozegra mecz z drużyną Platformy Obywatelskiej, przebranej za europejczyków. Trzeci i czwarty kierowca będą zaś na stendbaju, gdyby Królowi zachciało się osobiście sprawdzić stan murawy brukselskiego boiska, lub gdy zajdzie potrzeba, by przewieźć busem drużynę piłkarską Króla Europy. Tubylcy znad Wisły nie wiedzą jeszcze, że Królowi Donaldowi przysługiwać będzie zatrudnienie na jego dworze 11 piłkarzy + jeden rezerwowy, żeby Królowi czas w Brukseli się nie dłużył.
    Trzeba tu także wspomnieć o ochroniarzach Króla Europy. Ich będzie czterdziestu, gdyż jak ujawnił koniuszy Romek w rozmowie z Moniką O., na przyszłego Króla Europy czyhali i oczywiście nadal czyhają rosyjscy agenci. A wiadomo do czego są oni zdolni: do nagrań przywódców teoretycznego państwa! To oni – udając kelnerów – nagrali cały prawie rząd Donalda, ujawniając w ten sposób najbardziej skrywane tajemnice. Trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby tak agenci Putina (udający kamerdynerów) nagrali Króla Europy, który w rozmowie z Angelą ujawniłby, że Unia Europejska jest także teoretyczna !
    Tubylcy znad Wisły zastanawiają się jednak, czy Król Donald będzie przez cały dzień chodził w królewskiej koronie? Odpowiedź na to pytanie jest bardziej skomplikowana, gdyż wprawdzie na oficjalnych spotkaniach Król Donald powinien pokazywać się w koronie, ale jednak nie na wszystkich. Bo gdyby tak Król Donald założył koronę w czasie spotkania z cesarzową Angelą , to cesarzowa pewnie by się ciężko obraziła ! Donald jednak doskonale wie, że nawet jako Król – to nie on będzie rządził Europą; nie może więc narazić się Angeli swoim prowokacyjnym wyglądem . Donald, jako Król Europy, nie zapomni zatem o wzięciu ze sobą wazeliny na każde spotkanie z Angelą. Donald – jako Król Europy nie zapomni też o właściwej postawie wobec swej chlebodawczyni. Zwracając się do swej pani, kark Donalda będzie nadal zgięty, zaś wygląd Donalda – lichy i durnowaty. Tak jak dotychczas, Donald nie będzie odstępować swej pani na krok, idąc za nią ze swym durnowatym uśmieszkiem, co widać na wielu zdjęciach. Wilczymi oczami Donald Tusk mógł tylko straszyć tubylców znad Wisły, ale nie w Europie ! Zatem na spotkaniach z udziałem cesarzowej, będzie się starał siadać jak najbliżej swej pani, aby wszyscy mogli zobaczyć, jaki Donald jest ważny. Z tego powodu ktoś nawet zacznie Donalda w Europie szanować, zaś eliciarstwo i żurnaliści znad Wisły z jeszcze większym aplauzem wygłaszać będą peany na temat Króla Donalda. Króla Donalda, z którym wszyscy się liczą. Nawet Angela…
    Oczywiście ten dyskomfort w relacjach ze swoją chlebodawczynią Król Donald powetuje sobie po powrocie na brukselski dwór. Tam będzie mógł w kapciach i w królewskiej koronie chodzić do samej nocy, a nawet spać w koronie ! Nikt mu tego przecież nie zabroni…
    I ostatnia sprawa, która nurtuje tubylców znad Wisły. To kwestia nowego rządu w teoretycznym państwie, gdy już Król Donald odjedzie do Brukseli za królewskim chlebem i winem. Nie jest prawdą (jak tubylców dezinformują pro-tuskowe media), że rozpoczęła się walka o stanowiska w Platformie, po abdykacji Donalda. Jest zupełnie przeciwnie ! Rozpoczęła się bowiem śmiertelna walka o stanowiska w drużynie Donalda, o której wcześniej wspomniałem. Wszyscy czołowi platformersi chcieliby znaleźć się na dworze Króla Europy, czyli w Brukseli ! Do Brukseli chciałby uciec cały rząd na czele z wicepremier Bieńkowską ! Codziennie więc z ust aspirantów do drużyny Króla Donalda płyną tony wazeliny, wylewając się z naszych telewizorów, niejednokrotnie zanieczyszczając dywany. Bo oto do Brukseli chciałby pojechać nawet Koniuszy Roman (jako lewy obrońca), Misiek, którego olała Lubelszczyzna ( na pozycji libero) i oczywiście Lolo Pindolo, którego kariera w tym folkorze i syfie jest już definitywnie skończona. Tam, w Brukseli mógłby nosić zegarki na obu rękach, a jak wiadomo – nikt lepiej nie podawał Donaldowi, jak właśnie Lolo Pindolo !
    A taka Kidawa, która potrafiła jedynie Donaldowi kadzić ? Na dworze Króla Europy mogłaby się przydać, gdyż żadne królestwo nie obejdzie się bez kadzidła. Tak więc najważniejszym pytaniem na dzisiaj nie jest to, kto zostanie premierem, lub kto zostanie ministrem w rządzie Platformy – lecz pytanie : kto z Platformy ewakuuje się z tego syfu i folkloru, który stworzył Donald wraz Platformą ? Kto wyemigruje razem z Donaldem ? – oto jest pytanie.
    Jak wszyscy wiedzą, emigracja na dwór Króla Europy nie wymaga znajomości zagranicznego języka, skoro Król Donald – oprócz trzech kamerdynerów, trzech kierowców i nocnikowego zatrudniać będzie piętnastu tłumaczy, którzy w zależności od potrzeb tłumaczyć będą Królowi z angielskiego, francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego, portugalskiego, rosyjskiego etc. na niemiecki – ewentualnie na polski. Donald bowiem doskonale wie, że wymierne efekty jego pracy, jako Króla nie będą istotne. Liczyć się będzie tylko to, jak Króla Donalda postrzegać będzie szefostwo Unii, a zwłaszcza Angela. I na tym Donald skupi swój cały wysiłek. Zresztą – od czego Król Donald będzie miał armię podwładnych? Jeśli już naprawdę będzie musiał pokazać, że coś robi – jego podwładni odwalą za niego całą robotę…
    * * *
    Gdy zatem porównamy życie Donalda, jako premiera teoretycznego państwa z życiem, jakie go czeka, jako Króla Europy to tak, jakbyśmy porównywali noc z pięknym dniem. Donald, jako premier teoretycznego państwa musiał świdrować swoim wilczymi oczami, budząc strach wśród tubylców Zielonej Wyspy. Tam w Europie będzie miał przyklejony na stałe uśmiech przymilny i nie będzie musiał nikogo straszyć, że wypali korupcję gorącym żelazem. Nie będzie też musiał Tuskobusem przemierzać Europę wzdłuż i wszerz, zabiegając o przychylność wyborców. Bo przecież to nie wyborcy Unii zadecydowali o tym, że Donald Tusk został Królem Europy i nie oni zadecydują o następnej kadencji Króla Donalda! Nigdzie więc nie spotka Króla Donalda despekt w postaci wykrzykiwanych haseł typu: Królu matole, twój urząd obalą kibole ! Donald nie będzie też musiał chować pod dywany europejskie afery, gdyż jako Król Europy nie będzie odpowiadać za żaden z unijnych krajów…
    Wbrew zatem nadziejom eliciarstwa i żurnalistyki teoretycznego państwa – Donald nie powróci na Zieloną Wyspę w roli zbawiciela – wiedząc, jaki los spotkał Jamesa Cooka, uznanego przez tubylców zamieszkujących Hawaje za Boga. Jak wiadomo – gdy Cook powtórnie przybył na Hawaje, tubylcy zatłukli go pałkami. Syf, który tu Donald stworzył nie zniknie przecież za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Kopaczowej tym bardziej, że smoleńska kłamczucha żadnej różdżki nie posiada. Nie została też dotknięta geniuszem przez Pana Boga. Poparcie, żyjącego w luksusach Króla Donalda, może już nie wystarczyć tubylcom z Zielonej Wyspy

  24. Aż dziw bierze jak dwóch „gentelmenów” moherowych używa sobie na panu premierze,pani marszałek,pani profesor! No cóż jak mawiał klasyk „Chamstwo,chamstwo,chamstwo”

  25. W czasie tzw afery tasmowej dowiedzielismy sie od podluchanych peowskich slugow dyktatora Donka (teraz dezertera Donka) jak to on rozmawial z Cameronem i jak go rzekomo zje..l za probe pozbawienia polskich emigranotw tyrajacych w Brytani zasilkow ktore zgodnie z prawem Uni i Brytani im przysluguja.
    Oczywiscie Brytania chce pozbawic zasilkow wszystkich immigrantow ale z Polski jest tam co najmniej 600 tys osob. I to w interesie tych 600 tys bratnich dusz wypedzonych na emigracje przez nieudolnosc dyktatora Donka (bo to przeciez tylko historyk) dyktator Donek tak sie postawil ze az zjeb.l Camerona. Dowiedzielismy sie z podsluchow.
    Ale wystarczylo zaledwie kilka tygodni i dyktator Donek zmienil swe stanowisko az o 180 stopni.
    Cameron poparl Donka na stanwisko szefa Rady Europejskiej a Donek w zamian bedzie popieral brytyjski plan reformacji zasilkow. (Unia musi sie na to zgodzic). (Brytyjski Telegraph donosil)
    Tak wiec dla wlasnej prywady deserter Donek bedzie walczyl aby w Brytani i calej Uni zabrac polskim emigranotm zasilki socjalne. W krajach Uni jest 2 mln polskich emigranotw. To rowniez zamach na cywilizacje bo stworzy z migrantow w Uni obywateli drugiej kategorii. To przyklad lajdactwa nigdzie nie spotykanego !!! Dla wlasnej prywaty na koszt 2 mln polskich emigranotw pracujacych poza Polska w krajach Uni. .

    Dziwnym zbiegiem okolicznsci polskie dziennikrarstwo podobno wolne i niezalezne jeszcze nie poskladalo tych informacji z tasm i umowy dezerter Donek-Cameron.
    Ale to przeciez najbardziej nierozgarniete srodowisko na swiecie wiec zrozumiale.

  26. Mandat mozna objąć nawet tydzien przed nowymi wyborami, raz sie nawet zdarzylo, ze posel nie zdążył zlozyc slubowania, ale poslem byl te kilka dni. Zdarzali sie tez poslowie, ktorzy byli nimi 2-3 miesiace. To jest dobre, bo wchodza nowi ludzie do polityki, a nie tylko te same gęby. Nie powinno sie dekompletowac skladu sejmu, bo rok przed wyborami moze nagle ubyc 20 poslow i sie zrobi niefajnie, a czasem koalicja ma 231 poslow i niestety nie moze sobie pozwolic na utrate chocby jednego. Poza tym w tym momencie jest dalej, niz rok do wyborow parlamentarnych. Natomiast co do samej pani Sochackiej – marnotrawila pieniadze i byla nieudolna w magistracie, dlatego do PO pasuje jak ulał, nie powinni narzekac. Skoro ją wystawili na liste, a sie na niej nie poznali, to mają i tyle.

css.php