Kiedy w Polsce wielu w obawie i zażenowaniu czekało na to, czy senatorowie przyjmą uchwałę ratyfikującą konwencję antyprzemocową, w Brukseli toczyła się bardzo ciekawa dyskusja na tematy równościowe.
Przy tej okazji przedstawiono najnowsze badania Eurobarometru dotyczące m.in. przemocy wobec kobiet. Choć większość z nas deklarowała w polskich badaniach, że prezydent powinien jak najszybciej podpisać konwencję, to jednak – jak pokazuje owo badanie – tylko 40 proc. Polaków uważa, że należy podjąć pilne działania, by ten problem wyeliminować (średnia wyliczona ze wszystkich krajów UE – 59 proc.).
Mężczyźni (36 proc.) w Polsce rzadziej niż kobiety (44 proc.) uważają, że trzeba zająć się w naszym kraju problemem przemocy właśnie wobec kobiet. Zaskakujące? Niekoniecznie, skoro badania pokazują, że to mężczyźni są częściej sprawcami przemocy. Często nawet nie są świadomi, że dopuszczają się przemocy emocjonalnej czy ekonomicznej.Tematem przewodnim seminarium w Brukseli był równy dostęp do edukacji, bo to właśnie edukacja jest według wielu panelistów remedium na zniwelowanie wszelkich nierówności.
Bardzo rozsądny pogląd w tej sprawie wygłosiła Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (europosłanka PO, była pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania). Słusznie zauważyła, że w Polsce nie mamy żadnego kłopotu z dostępem dziewcząt i kobiet do edukacji. W egzaminach do podstawówek, gimnazjów czy liceów dziewczynki mają o 20 proc. lepsze wyniki niż chłopcy.
– Kobiety inwestują w edukację. My co roku wypuszczamy na rynek pracy dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. Kobiety mają przekonanie, że edukacja pomoże im przebić szklany sufit, ale coś się wydarza, że tak nie jest, że to mężczyźni więcej zarabiają, że mają zawodowe sukcesy, że awansują – mówiła polska europosłanka. Jej zdaniem kobiety muszą mierzyć się z ogromnym napięciem między pracą a domem, i to napięcie dotyczy tylko ich.
Z badań wynika, że najwyższą pozycję na rynku pracy i tym samym wyższe zarobki osiąga: mężczyzna, ojciec z dziećmi, dalej mężczyzna singiel, następnie kobieta singielka. I na końcu kobieta, matka z dziećmi. – Dla pracodawcy mężczyzna z dziećmi jest mężczyzną odpowiedzialnym, który powinien więcej zarabiać – mówiła Kozłowska-Rajewicz. – Kobiety mają więcej przerw w pracy: chorują i rodzą dzieci. Dlatego my wolniej awansujemy, bo jesteśmy dla pracodawców nieprzewidywalne i obarczone ryzykiem.
Niestety kobietom nie pomaga sposób myślenia na temat relacji życia zawodowego do rodzinnego. Aż 69 proc. Polaków twierdzi, jak pokazują badania Eurobarometru, że w ostatecznym rozrachunku życie rodzinne cierpi, kiedy matka pracuje w pełnym wymiarze godzin.
Jeśli więc tylu z nas sądzi, że przykładna matka powinna zajmować się domem bardziej niż ojciec dzieci, to nie dziwi już informacja, że aż 40 proc. z nas jest przekonana (najwięcej w UE!), że ojciec musi przedkładać karierę zawodową nad opiekę nad swoimi dziećmi. W równościowej Szwecji o tym, że ojciec musi przedkładać karierę nad opiekę nad dzieckiem, jest przekonanych zaledwie 6 proc. obywateli. We Francji 16 proc., w dość rodzinnym społeczeństwie Portugalii uważa tak 24 proc. badanych, w Grecji 30 proc., w Rumunii 37 proc., w Niemczech – 26 proc. Bardzo widocznie odstajemy od reszty UE.
Trzeba zgodzić się z Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, że nie o równy dostęp do edukacji tu chodzi, ale o treść tych kursów, szkoleń, wychowanie. Chodzi też o to, abyśmy lepiej zaczęły myśleć o sobie samych, chętniej dzieliły się obowiązkami domowymi z mężczyznami i dały sobie takie samo prawo do kariery zawodowej i rodzinnej, jakie dają sobie mężczyźni.
8 marca o godz. 17:21
Kobiety chorują i dlatego nie awansują. A mężczyźni nie chorują?
Przypadkowo dzieci „mężczyzny z dziećmi” nie chorują? To kto wtedy się nimi opiekuje skoro mężczyzna jest w pracy?
8 marca o godz. 17:31
Nieskończona głupota sposobu myślenia (myślenia?) który zarobki kobiet i mężczyzn stanowiących małżeństwo porównuje się z zarobkami singli lub samotnych rodziców obojga płci. Pobierając się stwarzamy nową jakość i od tego momentu priorytety ulegają zmianie. Jak ktoś chce robić karierę i maksymalizować zarobki to nie zaczyna tego od robienia dzieci.
Jak ktoś wpadł i teraz ma przypadniaczka albo z nudów zrobił sobie sikającą zabaweczkę to niech sie nie dziwi, że obsługa takiej zabaweczki jest czasochłonna, nie ogranicza się do naładowania akumulatorów i bywa stresująca. Ktoś to musi robić; albo mąż albo żona, albo razem, albo dziadkowie albo opiekunka.
Rodzice z przypadniaczkiem/zabaweczką to nie rodzina. Rodzina zaczyna się od trójki dzieci. I wtedy nie ma zmiłuj się – bardzo ciężko jest pogodzić kariery obojga rodziców z wychowaniem dzieci. Hodować można, ale nie wychowywać.
Albo forsa i zaszczyty albo dzieci.
8 marca o godz. 18:43
Prawda, trzeba zmienić mentalność, zwłaszcza ateisty Palikota, który strasznie, z typowo męskim szowinizmem potraktował Nowicką i Grodzką.
10 marca o godz. 14:30
Co sądzicie o parytetach ja osobiście uważam je za potrzebne ale nie w takiej formie, i nie do końca przemawia do mnie rzeczowy argument z którego wynika, że kobiety na tych samych stanowiskach zarabiają mniej za tą samą prace. Osobiście nie spotkałem się z takim traktowaniem kobiet ale jeżeli założymy że to prawda to czy będąc pracodawcą szukającym pracownika na stanowisko dyrektorskie nie wybrałbym kobiety która za tą samą prace dostanie o 25% mniejsze wynagrodzenie, a co za tym idzie ja poniosę mniejsze koszty
31 marca o godz. 20:24
No zwykle nie, bo może i pracownik tańszy (i można zatrudnić przy pracy w fabryce albo mniej wymagających zadaniach, bo sekretarce będzie trzeba zapłacić mniej niż sekretarzowi) ale często widziany (widziana w tym przypadku bo o kobietach mowa) jako mniej wykwalifikowany, mniej inteligentny, nie nadający się na wyższe stanowisko. I klops.