Jak zapowiadał sztab, tak Magdalena Ogórek w niedzielę wybrała się na spacer i rozmowę z mieszkańcami Warszawy. Ściślej rzecz ujmując miał to być spacer i miała być rozmowa, a skończyło się na kilkuminutowym przejściu – jak to ujęła jedna z warszawianek cytowana przez radio Tok FM – jak po wybiegu mody. Ogórek, przed warszawską premierą trenowała się w tych spacerach od kilku tygodni. Ale jak to na wybiegu, w stolicy, najbardziej liczą się zdjęcia i telewizyjne ujęcia. Otoczona kordonem sztabowców i dziennikarzami walczącymi o jak najlepsze ujęcia, z rozmowy wyszły nici.
Rozmowa to wymiana myśli za pomocą słów. A na warszawskiej starówce, żadnej wymiany nie było. Wiadomo, że za tymi spotkaniami kandydatów rozjeżdżonych po Polsce, w miastach, na targowiskach i w ryneczkach, stoi kilku sztabowców, którzy pilnują scenariusza. Jednak Bronisław Komorowski, ale też Andrzej Duda, dają sobie zadać jakieś pytania, przewidziano to w scenariuszu. A Magdalena Ogórek żadnych pytań postawić sobie nie da. Kandydatka SLD najwyżej oświadczy, że „trzeba Polskę zbudować od nowa” , że „prawo trzeba napisać od nowa”. Wczoraj na tym warszawskim spacerze oznajmiła, że „czas, by zwiększyć kwotę wolną od podatku do 20 tys. zł”. Warto, aby ktoś przekazał jej to, co mówiła wczoraj w Faktach po Faktach w TVN Aleksandra Jakubowska. Lwica Lewicy przypomniała słowa Margaret Thatcher: „Rząd nie ma swoich pieniędzy. Żeby komuś dać, komuś trzeba odebrać.” Więc komu Pani Ogórek chce odebrać? – tego pytania już nikt nie miał okazji zadać.
Najwyższy czas, abyśmy my wyborcy zaczęli traktować wybory jak nabór na bardzo ważne stanowisko w naszej wspólnej i najważniejszej firmie. A kandydaci powinni podchodzić do tematu, jak do najważniejszej rozmowy rekrutacyjnej w swoim życiu.
My jako pracodawcy powinniśmy ustalić czy kandydat jest odpowiednią osobą do danego stanowiska, jaki wkład może wnieść do firmy, czy podziela nasze wartości i zasady. Jak to na rozmowie o pracę powinniśmy mieć możliwość zadać kandydatowi kilka pytań, aby ocenić jego przydatność na tym stanowisku, a on powinien nas przekonywać do nawiązania współpracy oraz wskazywać korzyści, jakie odniesiemy z jego zatrudnienia. Magdalena Ogórek najwyraźniej uznała, że ta praca należy jej się tylko za to, że jest, że wygląda i że przejdzie się po wybiegu, choć obiecała przyjąć na rozmowę.
17 marca o godz. 9:04
Pani Redaktor – jeśli myśli Pani że jako wyborcy mamy cokolwiek do powiedzenia i wyboru, to się Pani myli.
Pozwoli Pani, że zacytuję fragment książki (rosyjskiej): „Przypomnijmy sobie, co zawsze dzieje się przed wyborami w każdym tak zwanym demokratycznym państwie. Walczą grupy socjotechników reprezentujących kandydatów, korzystając z ogromnych środków finansowych, wykorzystują wyrafinowane metody psychologicznego wpływania na ludzi poprzez media, telewizję i agitację. Im bardziej rozwinięty jest kraj, tym bardziej wyrafinowane sposoby wmawiania. Absolutnie oczywisty jest ten fakt, że zwycięża zawsze ta grupa socjotechników, która potrafiła wywrzeć największy wpływ. I później już pod wpływem sugestii ludzie idą i głosują. Myślą, że głosują z własnej woli, a faktycznie podporządkowują się woli jakiejś grupy”.
Nieprawda? Poniżej zamieszczam fragment artykułu z „Rzeczpospolitej” z dnia 24 lutego tego roku:
W PO kryzys wiary. Andrzej Stankiewicz.
„Niezborna kampania Komorowskiego budzi coraz większe obawy u Ewy Kopacz i innych liderów PO….[…]…. Kopacz liczyła, że kampania prezydencka pomoże PO zyskać przewagę nad PiS, co przyczyni się do zwycięstwa w jesiennych wyborach parlamentarnych….[…]…. Wobec marazmu w sztabie Komorowskiego płyną doń z PO oferty pomocy. Jedną z nich złożył Michał Kamiński, spec od wizerunku i kampanijny wyga, świeżo upieczony minister w kancelarii Kopacz….[…]….Pomoc zadeklarował także szef Klubu PO Rafał Grupiński, który ma swoje grono współpracowników od kampanii….[…]….Sytuację próbuje ratować Robert Tyszkiewicz, który ma największe doświadczenie z całego sztabu prezydenta, jako że kierował kampanią PO w wyborach samorządowych. Choć wcześniej nie było takich planów, Tyszkiewicz zaczął poszukiwania zawodowych PR-owców, którzy byliby gotowi pomóc przy kampanii prezydenckiej”.
I dalej z tej samej książki: „Dla ekspertów od wizerunku politycznego nie jest ważne, jakie są wewnętrzne dążenia kandydata, jakim jest człowiekiem, dobrym czy też złym specjalistą. Za pieniądze i za pomocą mass mediów socjotechnicy kształtują wizerunek, który powinien się spodobać narodowi. I ludzie głosują w wyborach nie tyle na człowieka ile na wizerunek stworzony przez specjalistów”.
Dlatego wybory wygra Komorowski w II turze. I nic tu nie ma do rzeczy zachowanie Pani Ogórek czy kogokolwiek innego. A my nadal będziemy się cieszyć, że mamy demokrację i wpływ na wybory albo na cokolwiek. I z tego błędu nikt nas nie wyprowadzi, a tym bardziej media. Przecież zdecydowana większość dziennikarzy (w tym w Polityce) mniej lub bardziej jawnie wspiera Komorowskiego i krytykuje innych kandydatów, tak jak to zrobiła Pani w powyższym artykule.
Pozdrawiam.
Bernardyn.
17 marca o godz. 18:43
Szanowna Pani Anno!
Jest to złe dla Polski, że wiele osób dostrzega to, że wśród kandydatów brak jest kandydata odpowiedniego na urząd prezydenta RP. Osobiście uważam, że p. Magdalena Ogórek w tym gronie jest najmniej złym kandydatem na ten urząd, a najgorszym jest Andrzej Duda, ponieważ ma szanse na wybór, co w razie późniejszego ewentualnego zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych, może spowodować moc nieszczęść dla Polski.
Przesyłam ukłony
18 marca o godz. 8:45
No cóż, mamy do dyspozycji jedną kartkę wyborczą i uczyńmy z nią to, co uznamy za słuszne. A kandydatów jest sporo…
18 marca o godz. 18:27
Sytuacja finansowa Polski jest podobno niezła na tle innych krajów, ale kwotę wolną od podatku mamy znacznie niższą niż gdzie indziej i jest ona od dawna zamrożona. Może gdyby opanowane przez inteligentnych inaczej urzędników MF (właśnie obejrzałem informację o tym, że bar mleczny, który użyje np. ziele angielskie do przyprawiania posiłków straci dotację ministerstwa, bo nie zostało ono umieszczone na liście dozwolonych ingrediencji) nie zabierało tyle podatnikom nie potrzebowałoby aż tyle funduszy, żeby ich wspierać?