Przez pierwsze dwa dni na konwencji programowej PiS i Zjednoczonej Prawicy w Katowicach mocno rzucała się w oczy nieobecność Zbigniewa Ziobry.
Zamiast niego powitalną mowę, po Jarosławie Kaczyńskim i Jarosławie Gowinie, wygłosił rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki. Ta mała partia ma bardziej doświadczonych mówców, jak Beata Kempa, a już na pewno przemawiającego wierszem Tadeusza Cymańskiego. Ale kiedy prezes PiS dowiedział się, że Ziobro nie zdąży dojechać na rozpoczęcie Kongresu, ustalili wspólnie, że zastąpi go właśnie Jaki. Złośliwi w PiS mówią, że prezes chciał w ten sposób nieco ziobrystów upokorzyć.
Ale w Solidarnej Polsce widzą to inaczej: – Zbyszek zwyczajnie przeliczył się w czasie, bo był pewien, że z procesu w sprawie ojca zdąży na rozpoczęcie konwencji. Ale dla nas to wcale nie wyszło źle, bo Gowina i jego cytat ze Scorpionsów cytowały wszystkie media i wieczorne dzienniki. Prezes bardzo nie lubi, kiedy ktoś pod jego dachem bardziej błyszczy od niego – mówi poseł Solidarnej Polski. Jaki stanął na wysokości zdania, co z pewnością spodobało się prezesowi: „czuję się na scenie jak uczeń przy profesorze” oraz to, że „ja nie chcę Polski, gdzie nie ma elementarnej solidarności, my nie chcemy państwa, gdzie nie ma ani prawa, ani sprawiedliwości”.
Gowin dodaje Kaczyńskiemu głosów tych konserwatystów, którzy rozczarowali się Platformą, ale nie porzucili wolnorynkowych ideałów. – Mówi się, że Gowin ma ochotę na tekę wicepremiera, już zaczyna gwiazdorzyć i traci zaufanie prezesa – słyszymy w PiS. A zaufanie jest dla prezesa ważniejsze niż wyborcze głosy, które może mu dowieźć Gowin. Trudno jednak mówić o ochłodzeniu relacji – siedzieli w katowickiej sali obok siebie, w pierwszym rzędzie, wymieniali uśmiechy i uwagi.
Politycy PiS mniej życzliwi Ziobrze i trochę poirytowani tym, że w sumie tak gładko udało mu się wrócić na listy PiS, szepczą do dziennikarzy, że ten znów zadziera nosa, że ignoruje swoją nieobecnością kongresowe przedsięwzięcie. Ale Ziobro jest dobrze zorientowany w psychologicznym rysie Kaczyńskiego i świadomie trzyma się w cieniu.
Dobrze zorientowani w partyjnych układach mówią, że wieści o spadku akcji Ziobry i umacnianiu się Gowina trzeba włożyć między bajki. Radzą też Gowinowi, żeby się trochę wyciszył, bo podpisana rok temu umowa koalicyjna może być jeszcze renegocjowana.
Przypomnijmy, że Kaczyński umówił się z ziobrystami i gowinowcami, że dostaną po 10 miejsc biorących (czyli takich, które w ostatnich wyborach dały PiS mandaty) i po jednym dodatkowo w każdym okręgu wyborczym. Do Senatu mają obiecane po pięć pewnych miejsc. Jak dowiaduje się POLITYKA, Ziobro ma już pewne, obiecane przez samego Kaczyńskiego, miejsce do Sejmu. Dlatego już nie chce drażnić lwa swoją nadaktywnością.
9 lipca o godz. 20:27
Każda z tych partii epatuje tylko „starymi kotami”. Na myśl, że musiałbym głosować na Gowina Ziobrę dodam jeszcze Klempę robi mi się niedobrze. Jak długo mamy wybierać te same skompromitowane mordy ?
10 lipca o godz. 12:47
Pani Redaktor..przecież to jest magiel! Te dywagacje nic nie wnoszą do naszej debaty publicznej.
10 lipca o godz. 16:29
Halibut
… wnies cos do debaty publicznej. Chetnie podejme polemike
11 lipca o godz. 9:26
pawel markiewicz,
a dlaczego z góry zakładasz, że musisz z kimś polemizować? Nie przychodzi ci do głowy, że mozna się z kimś zgadzać?