Ostatni raz skład Rady był powołany 31 lat temu przez premiera PRL Zbigniewa Messnera. Choć do dziś formalnie Rada ma swoje umocowanie prawne i nawet swoją stronę internetową w Biuletynie Informacji Publicznej, to jednak żaden z późniejszych premierów nie reaktywował jej działalności.
Ten 57-osobowy zespół, jak czytamy w rozporządzeniu podpisanym jeszcze przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, jest organem o charakterze opiniodawczym i wnioskującym w sprawach dotyczących prasy i jej roli w życiu społeczno-politycznym kraju. Rada ma jasno określone cele, choć kompletnie nieprzystające do teraźniejszości: „przyczynia się do zwiększenia roli prasy w rozwoju socjalistycznych stosunków społecznych, a w szczególności do tworzenia warunków umożliwiających zaspokajanie potrzeb informacyjnych społeczeństwa oraz do kształtowania na wysokim poziomie kultury politycznej, wzajemnych stosunków pomiędzy organami administracji i innymi podmiotami życia publicznego a prasą”.
Rada „współdziałała z Narodową Radą Kultury, Patriotycznym Ruchem Odrodzenia Narodowego, właściwymi organami administracji państwowej, z organizacjami politycznymi, ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Rzecznikiem Prasowym”.
Kilku posłów klubu Kukiz’15 zapytało w interpelacji wicepremiera Piotra Glińskiego, czy zamierza, zgodnie z obowiązującym prawem, powołać członków tej Rady. Wicepremier na szczęście uspokaja, że „powołanie Rady Prasowej nie wydaje się celowe”. Informuje też, że martwe w praktyce przepisy o Radzie Prasowej będą uchylone. Wreszcie…
16 czerwca o godz. 9:11
A może by tak zmienić premiera, albo prezesa? Przecież nic nie jest wieczne.
17 czerwca o godz. 14:42
Oglądam sobie, jak pani premier robi mądre miny i cedzi słowa przez zaciśnięte usta. Pewnie chce sobie dodać powagi. Jej mąż robi dobre interesy z dopłatami z UE.
18 czerwca o godz. 5:33
Po co im rada prasowa , oni wiedzą lepiej mając jednoosobową radę najwyższą w osobie geniusza i stratega na własną miarę . To jest matrix demokracji i suwerenności. Rządzenie polegające na wypełnianiu zadań stawianych przez globalnych zarządców nie wymaga zwracania się o radę do przedstawicieli tubylczych mediów.