Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej Polityka z Wiejskiej - Polityczno-sejmowy blog Anny Dąbrowskiej

16.11.2017
czwartek

Po co sejmowa sala ma być pełna?

16 listopada 2017, czwartek,

Marszałek Marek Kuchciński planuje rewolucję w trybie prac izby. Nie chce już widzieć pustej sali. Proponuje trzytygodniowy cykl prac sejmowych – informuje „Rzeczpospolita”. Czy to ma sens?

Marszałek proponuje, by jeden tydzień poświęcony był obradom plenarnym, drugi komisjom, a cały trzeci pracy posłów w terenie. Teraz posłowie zbierają się przy Wiejskiej co dwa tygodnie, najczęściej na trzy, a czasami na cztery dni pracy. Przez te dni równolegle odbywają się obrady plenarne i posiedzenia komisji, a także zespołów sejmowych.

Marszałek uważa, że obowiązujący system jest wadliwy, a to ze względu na to, że w tym samym czasie odbywają się obrady plenarne i komisyjne i posłowie nie mogą być obecni w dwóch miejscach jednocześnie. Fakt, że w lipcu 2016 r. podczas debaty nad Trybunałem Konstytucyjnym posłów w sali plenarnej można było policzyć na palcach dwu rąk. W kwietniu tego roku przy prawie pustych ławach „debatowano” nad ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa. W lipcu prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf składała sprawozdanie z działalności SN też prawie do pustych ław. I wreszcie nie tak dawno, we wrześniu, o swojej pracy rzecznik praw obywatelskich Adama Bodnara opowiadał do dziesięciu zainteresowanych posłów.

Rzeczywiście dość często sala obrad świeci pustkami, ale czy zmiana organizacji pracy niższej izby to zmieni i czy ta zmiana rzeczywiście jest potrzebna? Mam co do tego poważne wątpliwości.

Po pierwsze, wcale nie trzeba oczekiwać, że kiedy na obradach plenarnych staje branżowa sprawa (a takich jest przecież większość), do której przypisanych jest kilku posłów z danego klubu, to wszyscy inni powinni być obecni w sali obrad. Posłowie nie mogą być od wszystkiego, bo wtedy są po prostu do niczego. Dobrze, że mają swoje specjalizacje, pracują nad ustawami, które prowadzą, i niech się nimi profesjonalnie zajmują, a nie tracą czasu na obrady w sprawach, na których się nie znają i nie muszą mieć o nich pojęcia. To byłaby strata czasu i energii. Lepiej, by w tym czasie porządnie przygotowali się do tych punktów obrad, za które biorą odpowiedzialność.

Po drugie, jeśli chodzi o wyżej wymienione, dość ważne sprawy, sprawozdania i punkty obrad – w czasie których sala świeciła pustkami – to rzecz nie leży w organizacji pracy Sejmu, ale w kulturze posłów. Kiedy prof. Gersdorf wyszła na mównicę, to na przykład Jarosław Kaczyński opuścił salę obrad. Opuściła ją za prezesem również część posłów PiS. Ci, którzy zostali, wystąpienie prof. Gersdorf mocno zakłócali. Pozorna zmiana organizacyjna zaproponowana przez marszałka Kuchcińskiego raczej na poziom poselskiej kultury nie wpłynie.

Warto tu przypomnieć, że marszałek Kuchciński – i to bez specjalnego porozumienia z Prezydium Sejmu – dość ważną zmianę dla posła Jarosława Kaczyńskiego wprowadził już dawno. Jego tryb życia ma decydujący wpływ na porządek obrad Sejmu. Wiadomo, że prezes nie lubi wcześnie wstawać, więc głosowania rzadko odbywają się przed południem.

Co zatem można zrobić, aby frekwencja w sali obrad wzrosła, szczególnie w tych kluczowych momentach, podczas ważnych wystąpień? Tego nie da się załatwić regulaminem. Trzeba tylko – i może aż – przywrócić Sejmowi powagę i znaczenie. Wielu posłów, i to nie tylko z opozycji, mówi, że wątpią w sens sprawowania mandatu. Dziś dominacja władzy wykonawczej nad ustawodawczą nie podlega dyskusji. Parlament jest teraz maszynką do głosowania wedle życzenia prezesa Kaczyńskiego. I dopóki to się nie zmieni, to na poważne debaty i wyższą frekwencję nie ma co liczyć.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. Po pierwsze w aktualnym ustroju Polska w ogóle nie potrzebuje sejmu. Wystarczy zaprogramować małą aplikację na komórce, za pomocą której kilku partyjnych mafiozów odda „głosy” za przydzielonych im cyngli. Można w ogóle zaoszczędzić sporo pieniędzy na zatrudnianiu tych cyngli.

    Nawet gdyby było inaczej to:
    Pd drugie. Dlaczego 460-osobowy sejm ma się w ogóle zajmować sprawami, które tak na prawdę są zrozumiałe i interesujące tylko dla kilku partyjnych cyngli? Jak może powstawać dobre prawo, które jest uchwalane przez 450 cyngli-idiotów, którzy nawet nie wiedzą nad czym głosują?

    Po trzecie. Pracowanie w dwóch lub więcej miejscach jednocześnie to przecież kretynizm czystej wody. Jak można bronić tak głupiego systemu, który wymaga jednoczesnej obecności kogokolwiek w dwóch miejscach.

  2. W ogole nie wiadomo po co „PiS tak duzo robi”…!?
    Platforma nic nie robila i prosze jak bylo dobrze.

  3. O ile wiem poslowie dostaja od wszystkich polskich podatnikow sowite wynagrodzenie za swoja prace.
    Ilu z nas utrzymaloby ja nawet przez pare miesiecy traktujac swoje obowiazki z rowna noszalancja.
    Co mozna latwo sprawdzic obserwujac puste trybuny sejmowe gdy knajpa opodal az kipi od zglodnialych przedstawiecieli narodu.

css.php